O której jedzie pociąg do bujnych korzeni?
Żartobliwe pytanie z tytułu to owoc niedawnej rozmowy z doktorantem, który bada genetykę układu korzeniowego pomidora. Oczywiście żartów tłumaczyć się nie powinno, ale ten opiera się na serii dość niszowych ciekawostek, działających na wyobraźnię, choć raczej mało użytecznych. Stąd, w razie potrzeby, będę się bronił, że tłumaczę jedynie owe ciekawostki, a ewentualne zrozumienie żartu to efekt uboczny.
Niektórzy z czytelników zapewne wiedzą, że w dzisiejszych czasach dość często szczepi się pomidory szklarniowe. To znaczy: na podkładkę, czyli roślinę przyciętą do samego układu korzeniowego z drobnym fragmentem łodygi, zaszczepia się zraz, czyli nadziemną część innej rośliny. Jeśli procedura się uda, obie części zrastają się i stanową odtąd jeden organizm. To procedura kojarzona głównie z sadownictwem i drzewami owocowymi, ale funkcjonuje też w ogrodnictwie, szczególnie w intensywnej produkcji szklarniowej, w której pozwala na zwiększenie plonów i ograniczenie ryzyka związanego z patogenami glebowymi przez zastosowanie odporniejszych korzeni.
Od strony genetycznej, najbardziej mnie tu interesującej, chodzi o to, że dzięki szczepieniu można skorzystać jednocześnie z dwóch odmian, które drogą hodowli selektywnej wyspecjalizowano w różnych cechach. Jedna odmiana daje na przykład piękne, smaczne i liczne owoce, a druga bujne i odporne na choroby korzenie. Szczepiąc zaś jedną odmianę na drugą, możemy mieć i to, i to. Jednak dobrze zaznaczyć, że geny odpowiedzialne za obie grupy cech niekoniecznie się wykluczają. Teoretycznie można próbować tworzyć „super odmiany” o genach dających tak korzenie, jak i owoce w pełni odpowiadające naszym potrzebom. Takie odmiany nie wymagałyby szczepienia, które wykonuje się zazwyczaj ręcznie, co jest dość kosztowne. Hodowla selektywna jest jednak skomplikowana, szczególnie jeśli interesuje nas wiele cech naraz. Uszlachetnianie odmian trwa pokolenia. Nie może dziwić, że szczepienie jest szczególnie popularne wśród drzew i krzewów – ich pokolenia bywają bardzo długie!
Pokolenia mijają jednak u pomidorów dużo szybciej niż u drzew. Są to też mniejsze i krócej żyjące rośliny, więc ręczne szczepienie jest w ich przypadku odpowiednio bardziej uciążliwe i kosztowne. Stąd wśród hodowców jest pewien stopień zainteresowania wspomnianymi „super odmianami”, a co z tego wynika: są też pieniądze na badania, które pomogłyby w ich powstaniu. Dlatego właśnie wspomniany na początku doktorant zajmuje się tą tematyką. Próbuje on między innymi skonkretyzować pojęcie „bujności korzeni” [1], rozbić je na dobrze zdefiniowane, łatwe do zmierzenia cechy, a następnie zlokalizować i scharakteryzować geny, które za te cechy odpowiadają. Ułatwi to hodowcom wprowadzenie takich genów do odmian dających świetne plony.
Zasoby dostępne badaczom pomidorów są całkiem niezłe. Należy do nich wysokiej jakości genom referencyjny [2], którego pierwszą wersję opublikowano w roku 2012, a najnowszą w 2019. Zawiera on w prostej formie „tekstowej” sekwencje każdego z chromosomów, z których bez problemu można odczytać pozycje i sekwencje dowolnego genu, a porównując do nich własne dane, można identyfikować różne wersje (allele) tych genów i stawiać hipotezy na temat różnicy w ich funkcjonowaniu. Jednak poza tą „tekstową” istnieje jeszcze inna, starsza metoda przedstawiania genomów, która również przydaje się w tego typu badaniach. Chodzi o tak zwane mapy genetyczne.
Jako cezurę nowoczesnej genetyki wskazuje się często rok 1900, kiedy na nowo odkryto wyniki pracy czeskiego zakonnika Gregora Mendla, które opublikował on w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku. Mendel pracował nad grochem, ale główne przełomy z początku dwudziestego wieku skupione były na muszkach owocowych, które były wyjątkowo wdzięcznym modelem badawczym. Jak wskazywałem wyżej – tak długość pokolenia, jak i rozmiar są w hodowli bardzo istotne, a muszki pod oboma względami wypadają świetnie. Do największych z ówczesnych przełomów należą wspomniane mapy genetyczne, z których pierwszą opublikował w 1913 roku Alfred Sturtevant [3], doktorant Thomasa Hunta Morgana. Skrótowo: Mendel zajmował się genami, których allele dziedziczyły się niezależnie. Genetycy z początku dwudziestego wieku wykazali zaś, że geny można podzielić na pewnego rodzaju grupy. Allele genów należących do różnych grup (odpowiadających chromosomom, co było podstawą teorii Morgana o dziedziczeniu) faktycznie dziedziczą się niezależnie, jak u Mendla. Za to geny należące do tej samej grupy są ze sobą w różnym stopniu sprzężone, to znaczy – rzadziej lub częściej – ich allele dziedziczone są razem. Da się też je ułożyć w odpowiedniej kolejności na osi, tak że mocniej sprzężone geny leżą blisko siebie, a słabiej sprzężone – daleko. Taka uporządkowana lista pozycji, wraz z „odległościami”, to właśnie mapa genetyczna. Odległości wyrażane są w jednostce nazywanej centymorganem i opisują prawdopodobieństwo, że między pozycjami zajdzie rekombinacja, czyli pochodzące od rodziców chromosomy wymienią się materiałem, niwelując „sprzężenie” genów. Na marginesie, „mapa genetyczna” to może nie do końca właściwa nazwa; lista przystanków wraz z odległościami to chyba nie tyle mapa, co itinerarium.
Mapy genetyczne mają już ponad sto lat, ale wciąż znajdują zastosowanie. Są szczególnie pomocne w identyfikacji pozycji związanych z różnicami w cechach ilościowych, na przykład w bujności korzeni, przynajmniej jeśli ktoś odpowiednio ją skonkretyzuję i zmierzy. Poza tym poziom sprzężenia genów, który przedstawiają takie mapy, jest bardzo istotny w hodowli uszlachetniającej. Hodowca musi się wszak liczyć z tym, że selekcjonując jakąś cechę, może przy okazji „przywlec” do nowej odmiany inne, blisko sprzężone geny, a ich oddzielenie będzie wymagało użycia większej populacji lub większej liczby pokoleń. Stąd wspomniany doktorant buduje odpowiednie mapy na potrzeby swoich badań nad korzeniami pomidora. Dzięki nowoczesnym technikom biologii molekularnej jego mapy zawierają tysiące pozycji. To z jednej strony dobrze, bo skutkuje wysoką rozdzielczością; pierwsza mapa Sturtevanta zawierała jedynie sześć genów na jednym z chromosomów muszki owocowej. Z drugiej strony, ułożenie tak wielu pozycji w poprawnej kolejności i odległości stanowi spore wyzwanie obliczeniowe, do którego rozwiązywania stosuje się dziś często warianty algorytmów opracowanych dla słynnego problemu komiwojażera, w którym chodzi o znalezienie najkrótszej trasy, odwiedzającej każde z danej listy miast.
Reasumując, genomy można przedstawić na dwa sposoby: nowszy, oparty o odczyt sekwencji, oraz starszy, oparty o mierzenie poziomu wzajemnego sprzężenia genów. Jak porównać ze sobą oba przedstawienia? Można to zrobić za pomocą wykresu jak poniższy, przedstawiający jeden z chromosomów gruszy pospolitej [4]:
Tego typu wykresy nazywa się zazwyczaj mapami Marey’go (Marey maps). Na osi poziomej mamy odległość fizyczną, czyli liczbę par zasad w sekwencji, a na osi pionowej mamy odległość genetyczną, opisującą prawdopodobieństwo rekombinacji. Każdy punkt to pozycja na chromosomie; można by je połączyć w linię, ale dziś się tego z reguły nie robi – punktów jest dość, by przebieg wykresu był czytelny. Tam, gdzie punkty układają się niemal poziomo, odległości genetyczne są bardzo niskie. Niemal nie zachodzi tam rekombinacja, czyli geny leżące blisko siebie na takim odcinku bardzo trudno będzie rozdzielić. W miejscach, gdzie wykres „rośnie”, dystans genetyczny jest większy, czyli łatwo zachodzi tam rekombinacja; tym łatwiej im szybszy ten wzrost.
Odejdźmy jednak od szczegółów technicznych i zajmijmy czymś bardziej powierzchownym. Kim był Marey, na którego część nazwano wykresy? Jakimś słynnym genetykiem? Otóż nie, Francuz Étienne-Jules Marey, bo to o niego chodzi, był wprawdzie naukowcem i człowiekiem wielu talentów, aktywnym badawczo w podobnym okresie, co Gregor Mendel, ale zajmował się przede wszystkim fotografią i fizjologią. Szczególnie interesował go ruch. Z genetyką nie miał nic wspólnego. Opublikował za to w roku 1878 dzieło traktujące o metodach wizualizacji danych („La méthode graphique dans les sciences expérimentales”), w którym omawiał między innymi poniższy diagram, przedstawiający rozkład jazdy pociągów między Paryżem a Lyonem:
Na osi pionowej zaznaczone są stacje, a na poziomej godziny. Każda linia reprezentuje jeden z pociągów. Gdy jest ona ukośna, pociąg jest w ruchu, a im szybciej się porusza, tym linia jest bardziej „stroma”. Kiedy linia jest pozioma, pociąg stoi na stacji. Opracowanie tej metody wizualizacji ruchu kolejowego Marey przypisuje człowiekowi nazwiskiem Ibry. W roku 1983, nieco ponad sto lat po ukazaniu się dzieła Marey’go, amerykański politolog i statystyk Edward Tufte wydał własną książkę, również traktującą o wizualizacji informacji („The Visual Display of Quantitative Information”). Powołuje się tam parokrotnie na Marey’go, opisując również wspomniany rozkład jazdy, który zresztą pojawił się na okładce.
Książka Tufte’a odniosła wielki sukces i ukazała się w samą porę, by zainspirować genetyka Aravindę Chakravartiego, zajmującego się genomem człowieka. W roku 1991, czyli na wczesnym etapie międzynarodowego projektu poznania ludzkiego genomu, zaproponował on zastosowanie diagramów wzorowanych na tym kolejowym, w celu zestawiania ze sobą map genetycznych z nowo poznawanymi pozycjami fizycznymi w sekwencjach chromosomów [5]. Sądzę, że podobieństwo w kształcie wykresów jest dość łatwo widoczne, choć koncepcyjnie nieco trudniej to uzasadnić jakąś analogią; Chakravarti nie tłumaczy się szczególnie z wciągania kolejnictwa w ludzką genomikę. Pozostaje też dla mnie zagadką, dlaczego tak Tufte, jak i Chakravarti woleli wiązać z tymi diagramami nazwisko Marey’go; wszak obaj panowie powtarzają za nim, że opracował je Ibry. W każdym razie tak metoda, jak i nazwa przyjęły się w środowisku badawczym zajmującym się genomami.
Oto więc, po długiej i krętej drodze, istota żartu z tytułu: doktorant projektuje swoiste itinerarium, stosując w tym celu analogię do szukania najkrótszej trasy dla wędrownego handlarza, a wszystko po to, by móc umieścić je w kolejowym rozkładzie jazdy i wskazać, o której godzinie przejeżdżać będą pociągi odpowiedzialne za bujność korzeni pomidora. Prawda, że taki opis działa na wyobraźnię?
[1] Spolszczam tak roboczo sformułowanie „root vigor”, które funkcjonuje wśród anglojęzycznych hodowców, ale jest dość luźno definiowane. Nie jestem pewny, jaki odpowiednik funkcjonuje wśród polskich hodowców.
[2] Pisałem o tym, jak powstają takie cuda w tekście „O wrzucaniu książek do niszczarki”.
[3] Sturtevant, A. H. (1913). The linear arrangement of six sex‐linked factors in Drosophila, as shown by their mode of association. w Journal of Experimental Zoology (T. 14, Issue 1, s. 43–59).
[4] Rycina pochodzi z: Linsmith, G. et al. (2019). Pseudo-chromosome–length genome assembly of a double haploid “Bartlett” pear (Pyrus communis L.). W GigaScience (T. 8, Issue 12). Wybrałem gruszę, bo to drzewo owocowe, co pasuje do tekstu. Poza tym widać u niej, podobnie jak u człowieka, ten charakterystyczny „schodkowy” (tudzież „stacjowy”) kształt wykresu, co niekoniecznie jest widoczne u innych gatunków.
[5] Chakravarti, A. (1991). A graphical representation of genetic and physical maps: The Marey map. W Genomics (T. 11, Issue 1, s. 219–222).
tagi: pomidor genomika gregor mendel
![]() |
tomasz-kurowski |
12 sierpnia 2024 06:00 |
Komentarze:
![]() |
atelin @tomasz-kurowski |
12 sierpnia 2024 08:07 |
Przekonywująco i zrozumiale, nawet dla takiego genetycznego ignoratnta masakrycznego, jak ja.
I jeszcze ciekawostki poboczne.
Plus.
![]() |
tomasz-kurowski @atelin 12 sierpnia 2024 08:07 |
12 sierpnia 2024 09:59 |
Dziękuję. Wyszło przydługo, ale starałem się, żeby nie było przynudno!
![]() |
Adriano @tomasz-kurowski |
12 sierpnia 2024 10:02 |
Ciekawe czy tow. Miler "moskiewska pożyczka" miał wiedzę nt. genetyki roślin deklarując ,że nawet "gruszki na wierzbie" jest w stanie dla swoich wyborców wychodować.
![]() |
orjan @tomasz-kurowski |
12 sierpnia 2024 11:42 |
To budujące i przyjemnie jest laikowi przeczytać, że wyspecjalizowana nauka korzysta z dorobku, a nawet ze sprytnych pomysłów na gruncie innej nauki, czy w ogóle innych badań. Ja nie mam nic wspólnego ze światem badań naukowych. Jeśli znam kogoś, kto w tym robi, to łatwiej nam rozmawiać o starych Polakach i o marynistyce. Ani taki, taka, ani ja nie będziemy się przecież umartwiać w czasie wolnym. Przy okazji jednak zagadnę jak to jest z - prowizorycznie nazwę tutaj - interdyscyplinarnością współczesnych nauk ścisłych. Tylko tych ścisłych. O nieścisłe wolę nie pytać.
![]() |
atelin @orjan 12 sierpnia 2024 11:42 |
12 sierpnia 2024 12:44 |
"To budujące i przyjemnie jest laikowi przeczytać, że wyspecjalizowana nauka korzysta z dorobku, a nawet ze sprytnych pomysłów na gruncie innej nauki, czy w ogóle innych badań."
Bo to się jednak zazębia. Kryminalistyka, dla niektórych nauka, a dla mnie wampir ssący, czerpie z chemii, fizyki, biologii i trupologii.
![]() |
ArGut @tomasz-kurowski 12 sierpnia 2024 09:59 |
12 sierpnia 2024 13:10 |
Nic przydługo. W sam raz i na czytanie i żeby posłuchać.
BRNO to piękne miasto i na parę dni i przejazdem. Ma operę, ma ścieżki rowerowe, ma popkulturę z Mendlem i groszkiem.
Może pan Mendel jadąc rowerem z Brna do Wiednia, tak sobie wyobrażę, rozważał o bujności korzeni.
No i za życia był raczej znany ze swoich meterologicznych osiągnięć, dziś to mógłby doradzać w Ministerstwie Pogody i Okoliczności. Taki był wszechstronny mnich a nie benedyktyn - ora&labora.
![]() |
tomasz-kurowski @Adriano 12 sierpnia 2024 10:02 |
12 sierpnia 2024 14:26 |
Szczepienie jest w sumie o wiele starsze od jakkolwiek sformalizowanej genetyki, ale wierzba z gruszą to i tak zdecydowanie zbyt dalecy krewni na takie zabiegi :)
![]() |
tomasz-kurowski @orjan 12 sierpnia 2024 11:42 |
12 sierpnia 2024 14:30 |
Interdyscyplinarność to istne bożyszcze badań naukowych, ale bywa z tym różnie, bo nawet w dość bliskich dziedzinach bywa, że mocno różnimy się językiem i podejściem. Przy okazji, już o tym parę razy wspominałem, ale w zasadzie jestem bioinformatykiem i, że tak się wyrażę, interesują mnie zazwyczaj bardziej środki niż cele. To znaczy: ta cała biologia jest ciekawa, dobrze ją znać, i przyjemnie się o niej mówi, bo pomidora i gruszę każdy widział, ale dla mnie to w sumie taka wymówka do grzebania przy sprytnych algorytmach :)
![]() |
tomasz-kurowski @atelin 12 sierpnia 2024 12:44 |
12 sierpnia 2024 14:31 |
Jest u nas instytut kryminalistyki i to zaskakujące, o jak wiele dziedzin zahacza.
![]() |
tomasz-kurowski @ArGut 12 sierpnia 2024 13:10 |
12 sierpnia 2024 14:34 |
Trochę przydługo, bo planowałem krócej, ale jak już się człowiek rozpisze...
Muszę coś więcej o Mendlu doczytać, a może i napisać, bo to ciekawa postać, otoczona innymi ciekawymi postaciami (np. Aleksander Zawadzki, swoją drogą bielszczanin), a i samo tło jego pracy i jej publikacji jest ciekawe. Opublikował ją na początku roku 1866; parę miesięcy później wybuchła wojna prusko-austriacka, a Brno zajęli Prusacy. Sprawa z zakończeniem przez niego badań nad genetyką, a potem ich ponownym "odkryciem" na przełomie wieku też jest ciekawa, tak samo, jak jej tłumaczenia i interpretacje, kiedy budowano na tym fundamencie nowoczesną genetykę.
![]() |
chlor @tomasz-kurowski 12 sierpnia 2024 14:26 |
12 sierpnia 2024 19:32 |
Ludzie radzieccy nie takie numery jak gruszki na wierzbie wykonywali. Sławny był z takich prac tow. Miczurin.
![]() |
tomasz-kurowski @chlor 12 sierpnia 2024 19:32 |
12 sierpnia 2024 20:09 |
Popisowy numer Miczurina to była chyba grusza z jarzebiną, a to sporo bliżej niż wierzba. Jednak to prawda, rośliny są niebywale plastyczne, a botanicy mają różne niesamowite sposoby, o których ja mam nikłe pojęcie. Miałem niedawno przyjemność pracować z krzyżówkami pomidora z pewnym dzikim gatunkiem, powstałymi w drodze tak zwanego embryo rescue. Tu też widać pewną przewagę pracy nad roślinami w porównaniu z człowiekiem lub zwierzętami: można sobie ciąć i eksperymentować do woli i nikt nie skojarzy tego z "Wyspą doktora Moreau"...
Miczurin (on sam reputacyjnie, a jego dziedzina materialnie) chyba najbardziej ucierpiał pośmiertnie, kiedy zlepiono jego nazwisko z Łysenką i zadekretowano obowiązującą w całym bloku wschodnim dominację genetyki "miczurinowsko-łysenkowskiej" nad "mendlowsko-morganowską", o której napisałem w dzisiejszym tekście. Ten wątek pojawił się w mojej notce o Tadeuszu Chmielewskim, a w zasadzie w komentarzu pod nią. Od wtedy trochę na ten temat doczytałem, ale za mało, by się bardziej szczegółowo wypowiadać.
![]() |
ArGut @tomasz-kurowski 12 sierpnia 2024 14:34 |
12 sierpnia 2024 20:45 |
>Muszę coś więcej o Mendlu doczytać, a może i napisać, bo to ciekawa postać, otoczona innymi
>ciekawymi postaciami (np. Aleksander Zawadzki, swoją drogą bielszczanin), a i samo tło jego pracy
>i jej publikacji jest ciekawe.
Ten mechanizm/format wygląda na amnezja zbiorową pokoleniową. Jak w tamtym czasie grupa ludzi (Mendel, Zawadzki) pracuje i wzajemnie się nakręca ale ci co mają zarabiać na technice/produkcji/logistyce nie widzą póki co metod stosowania/miejsca dla nich. Dopiero jak przychodzi konkurencyjna frakcja i ona to widzi to albo zmienia się obóz, albo dostrzega się tych wybitnych. Wojna austyjacko-pruska była przełomem technologicznym, anulowała TWIERDZE. Prusacy wprowadzili do uzbrojenia pociski podkalibrowe, a one zajęły się demontażem murów twierdz. Twierdza Kraków, twierdza Przemyśl przestały być przeszkodami.
Inną ciekawą kwestią płynącą z felietonu jest logistyka i zarządzanie zasobami. Nie pomyślałbym, że grafy rozpinające, cykl hamiltona to są zagadnienia/narzędzia dla genetyki. Na studiach mnie to męczyło ale jak z czasem poczytałem jakie fajne rzeczy zrobił pan William Rowan Hamilton. Dla moich wykładowców "matematyka" była narzędziem do uwalenia a nie narzędziem do pokazania, że człowiek liczy analitycznie a maszyna, tak jak inżynierowie elektronicy pozwolą. W tych sprawach często słucham Andrei Alexandrescu. Bardzo sprawnie opowiada jak bardzo obliczenia zależą od dostępnych maszyn liczących.
No i żeby było miło światem rządzą dziś informatycy :) Jack Dorsey przed Twitter-em robił w logistyce. Elon Musk zrobił system elektronicznego przesyłu pieniądza i mikrotranzakcji. A Bill Gates napisał Basic :) i wymyślił wirusy...
![]() |
MarekBielany @tomasz-kurowski |
12 sierpnia 2024 21:01 |
Świetne. Pierwszy zamieszczony obrazek przypomniał mi wynik całkowania dzwonu/krzywej Gaussa za pomocą 6502 (w takmi tam tajwańskim klonie jabłka).
![]() |
MarekBielany @ArGut 12 sierpnia 2024 20:45 |
12 sierpnia 2024 21:08 |
... APPLESOFT, DECATHLON & FLIGTH SIMULATOR.
![]() |
chlor @tomasz-kurowski 12 sierpnia 2024 20:09 |
12 sierpnia 2024 21:56 |
Niczego poważnego o pracy Miczurina nie spotkałem. Dla mnie był częstym bohaterem czytanek w podstawówce. Czyli czytałem je po łebkach. Nie wiem czy ludzie współcześni znają słowo "czytanka".
![]() |
MarekBielany @tomasz-kurowski |
12 sierpnia 2024 22:10 |
Tam był lepszy numer niż Miczurin - kora mózgowa.
Trochę zapomniany, bo jak wracza jest zdrowa, to i dla bolnowo też.
![]() |
tomasz-kurowski @ArGut 12 sierpnia 2024 20:45 |
12 sierpnia 2024 23:59 |
Jak napisałem, muszę doczytać, bo jest o czym, a niektóre szczegóły bardzo zastanawiają. Na przykład role i wzajemne powiązania panów Carla Nägelego, Ericha Tschermaka i Carla Corrensa.
A zarządzanie zasobami genetycznymi to klucz, na tym się staram skupiać badawczo :)
![]() |
tomasz-kurowski @chlor 12 sierpnia 2024 21:56 |
13 sierpnia 2024 00:03 |
Za moich dość niedawnych czasów wciąż były czytanki, ale już nie o Miczurinie. Ja rozumiem tę postać tak, że był botanikiem i hodowcą-praktykiem z pewnymi osiągnięciami w tej dziedzinie, na przykład w sensie opracowania odmian, które odniosły spory sukces. Poza tym miał różne wątpliwości co do nowinek z głównego nurtu genetyki i snuł jakieś własne teorie, ale to nie on jeden i zasadniczo nie ma co post factum odsądzać od czci i wiary każdego przegranego każdej debaty naukowej. Potem zaś pośmiertnie zrobiono z niego wielkiego herosa radzieckiej nauki, a szarlatan Łysenko sprzęgnął propagandowo jego nazwisko z własnym tak mocno, że upadek Łysenki bezwzględnie psuje dziś reputację i Miczurinowi. Niewykluczone, że padam tu ofiarą propagandy, jak u Kaczmarskiego: "nie pożywiosz, lecz wiesz, że Łysenko był zły i wszystko już można dziś zwalić na niego", bo w sumie nie znam za bardzo działalności Miczurina i nie interesowała mnie ona szczególnie. W moich czytankach go nie było, a jak przenoszę się w czasie, skacząc przypis za przypisem od badań współczesnych po dawne, to na niego nie trafiam. Ot, dla mnie ślepa uliczka, ale z adnotacją, że może ludzie od botanicznych i szczepieniowych trików go doceniają.
![]() |
tomasz-kurowski @MarekBielany 12 sierpnia 2024 21:01 |
13 sierpnia 2024 00:05 |
Te wykresy tak naprawdę przybierają u różnych gatunków dość różne kształty i to w pewnym stopniu zbieg okoliczności, że akurat przy genomie ludzkim (przy genomie gruszy też, ale ten celowo dobrałem do tekstu) tak łatwo wskazać na podobieństwo z tym rozkładem jazdy. U wielu gatunków nie ma tylu „stacji”, tylko dość równomierna częstotliwość rekombinacji na obu końcach chromosomu, a pośrodku zanik rekombinacji. Czyli na obu końcach po kresce na ukos, a pośrodku obie połączone kreską poziomą.
![]() |
atelin @tomasz-kurowski 12 sierpnia 2024 14:31 |
13 sierpnia 2024 08:52 |
Prawda?
Najfajniejsze są deklaracje ludzi, którzy po śmierci oferują swoje ciała do badań typu "rozwój różnych robaczków w zależności od temperatury i występowania" tylko po to, aby ustalić czas zgonu i jeszcze kilka faktów.
NCIS Kryminalne zagadki ........../ można wpisać dowolne miasto, to bardzo ładnie pokazał. Właśnie! Pokazał! Nie pokazuje się przecież tajnej broni, więc skoro serial ma swoje lata, to już wówczas te metody musiały być dużo bardziej zaawansowane. Taka refleksja mnie właśnie naszła, że chętnie bym obejrzał identyczny tematycznie serial, ale w wykonaniu Chińczyków. Istnieje???
![]() |
MarekBielany @tomasz-kurowski 13 sierpnia 2024 00:05 |
13 sierpnia 2024 22:42 |
W wolnej chwili zrekombinuję postój na stacji.
P.S.
ciesyły mnie basy
ciesyły mnie gęśle
teraz mnie nie ciesą
o [...] myśle
[...] aż się uśmiałem.