-

tomasz-kurowski : człowiek od genomów ([email protected])

Polska kolekcja królewska w Londynie

Londyńska galeria obrazów Dulwich Picture Gallery, otwarta dla zwiedzających w roku 1817 przez szkołę dla chłopców Dulwich College, to najstarsza tego typu [1] instytucja w Wielkiej Brytanii i przez pierwsze dwadzieścia lat istnienia, to znaczy do otwarcia gmachu Galerii Narodowej przy Trafalgar Square, pozostawała ona najważniejszą galerią sztuki dostępną dla ogółu brytyjskiego społeczeństwa. Obie galerie Brytyjczycy zawdzięczają przy tym obcokrajowcom - podwaliną Galerii Narodowej była kolekcja pochodzącego z Rosji Johna Juliusa Angersteina, według plotek nieślubnego syna carycy Anny Iwanownej, a Dulwich Picture Gallery zbudowano dzięki spadkowi Szwajcara Sir Francisa Bourgeoisa, który - obok znacznej sumy pieniędzy - przekazał Dulwich College wielką kolekcję sztuki skompletowaną wraz ze swoim opiekunem i partnerem w interesach, francuskim handlarzem dziełami sztuki Noelem Desenfansem. Sama zaś kolekcja powstała pierwotnie na zamówienie... polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, któremu miała wprawdzie posłużyć do ustanowienia galerii - ale w Warszawie, nie w Londynie.

Noel Desenfans, postać najważniejsza w tej historii, choć posiadająca artykuł jedynie na niemieckiej wersji Wikipedii, urodził się w 1744 roku i studiował na uniwersytetach w Douai i w Paryżu. Na pierwszym z nich poznał przyszłego ministra finansów Francji (a później - w czasach rewolucji - również emigranta w Wielkiej Brytanii, Calonne'a) oraz Anglika Johna Philipa Kemble'a, w przyszłości słynnego aktora. Za młodu zabłysnął podobno we francuskich kręgach talentem literackim, docenionym między innymi przez Jean-Jacquesa Rousseau, po czym wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Jego rodzinne Douai było blisko związane z Anglią jako centrum katolickiej emigracji czasów elżbietańskich - uniwersytet, na którym studiował Desenfans zasilili u zarania katoliccy profesorowie z Oksfordu, a w mieście funkcjonowało angielskie seminarium duchowne, szkoła wielu męczenników posyłanych skrycie do ojczyzny, w której działalność księży katolickich karano śmiercią [2]. Kontakty z Anglikami i ich mową z pewnością przydały się Desenfansowi, który przez pierwsze lata na obczyźnie pracował jako nauczyciel języków. Zapewne dzięki tej pracy poznał starszą od siebie o czternaście lat Margaret Morris, ciotkę dwójki z jego uczniów i siostrę bogatego walijskiego przemysłowca Johna Morrisa, którą w roku 1776 poślubił. Zasilony znacznym posagiem Francuz skupił się na nowej ścieżce kariery - zajął się handlem obrazami.

Wzorem paryskiego marszanda Jean-Baptiste-Pierre Lebruna (męża Élisabeth Vigée-Lebrun), z którym żywo współpracował i dzielił się zyskami, Desenfans przede wszystkim pozował w swej działalności na dżentelmena, konesera i kolekcjonera, jakoby jedynie przy okazji handlującego sztuką. Liczne obrazy składające się na jego prywatną, choć pozostającą w obrocie, kolekcję zdobiły ściany londyńskiej rezydencji Desenfansów, gdzie na kolacje zapraszano poszerzający się stale krąg zaprzyjaźnionych gości, głównie przedstawicieli świata artystycznego i literackiego. Mimo usilnych starań Francuza nie bywała na nich jednak arystokracja, a jego reputacja jako konesera nie była najlepsza; nadszarpnąć miał ją między innymi głośny (choć wygrany) proces z innym handlarzem sztuką, który oszukał Desenfansa sprzedając mu fałszywego Poussina, a także ostre polemiki z miejscowym światkiem artystycznym.

Desenfans przyjął również pod swój dach porzuconego przez ojca w Anglii syna szwajcarskiego zegarmistrza, Francisa Bourgeoisa. Nieposiadający własnych dzieci Desenfansowie objęli młodzieńca istnie rodzicielską opieką. Młodzieniec uczył się malarstwa u Philipa Jamesa de Loutherbourga [3] i odbył Grand Tour po kontynentalnej Europie, a po powrocie do Anglii pomagał opiekunowi w interesie i był przez niego intensywnie promowany jako świetny malarz (jedynie przy okazji handlujący sztuką). Jako taki nie cieszył się jednak zbytnią renomą, a i dziś jego obrazy, których ponad dwadzieścia jest obecnych w ramach kolekcji Dulwich Picture Gallery, nie są raczej wystawiane. Również jako handlarz sztuką przystrojony na dandysa Bourgeois miał sprawiać wrażenie człowieka niepoważnego i nawet Desenfansowi zdarzyło się porównać swojego protegowanego, który z biegiem lat odgrywał coraz bardziej wiodącą rolę w interesie, do dziecka w sklepie z zabawkami, kupującego co tylko wpadnie mu w oko.

Jakkolwiek nieprzyjaźnie by nie patrzono na Desenfansa i Bourgeoisa, ich interesy były poważne, a sukcesy niezaprzeczalne. Rodzina królewska odwiedziła domową galerię Desenfansów w roku 1786, a rok później Bourgeois otrzymał tytuł współpracownika (Associate) Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych [4]. Do roku 1790, pod koniec którego do Wielkiej Brytanii przybył z półroczną wizytą brat króla Polski, książę prymas Michał Jerzy Poniatowski, Francuz i Szwajcar byli już ważnymi graczami na brytyjskim rynku sztuki.

Prymas w imieniu brata zlecił Desenfansowi stworzenie królewskiej kolekcji obrazów, przekonując go jakoby do "porzucenia handlu" i poświęcenia się "promocji postępu sztuk pięknych w Polsce". Król nadał Desenfansowi tytuły konsula generalnego Polski i pułkownika gwardii królewskiej. Były brytyjski premier markiz Lansdowne, który ponoć bardzo cenił Desenfansa, miał później mówić, że gdyby Poniatowski uczynił Francuza swym premierem, a nie konsulem generalnym, zapewne utrzymałby się na tronie [5]. Z kolei Francisa Bourgeoisa Stanisław Poniatowski nagrodził złotym medalem Merentibus i szlachectwem, oferując mu też tytuł malarza królewskiego. Polską nobilitację potwierdził król Wielkiej Brytanii Jerzy III - odtąd Szwajcara tytułowano Sir Francis Bourgeois - i w roku 1794 sam uczynił go swym malarzem krajobrazów.

Desenfans z entuzjazmem przystąpił do budowania kolekcji, korzystając z bardzo fortunnej sytuacji na rynku - wielu z jego rodaków, uciekających przed terrorem rewolucji francuskiej, pilnie potrzebowało gotówki i chętnie wymieniało na nią swe kolekcje po bardzo przystępnych cenach. Pośród 180 zakupionych dla króla obrazów znalazł się jeden obraz Tycjana, dwa Veronese, jeden Tintoretto, trzy Salvatora Rosy, trzy Velázqueza, pięć Murillo, jeden Holbeina, sześć Rubensa, siedem van Dycka, jeden Jordaensa, jeden Rembrandta, jeden Hobbemy, dwa van Ruisdaela, siedem Cuypa, sześć Poussina, pięć Claude'a Lorraina i dwa Watteau. Desenfans utrzymywał później, że cały ten interes naraził go na wielkie koszty i straty, gdyż - poza zakupami dla króla - musiał w tym okresie zrezygnować z innych dochodowych operacji, ale myślę, że trzeba podejść do tego z pewną rezerwą. Francuz ewidentnie chętnie korzystał z przemiany z konesera - przy okazji zajmującego się handlem sztuką - w królewskiego dyplomatę zajmującego się tym samym. Nawet lata po upadku Rzeczypospolitej wciąż tytułował się w swych katalogach "byłym konsulem generalnym Polski". Niewątpliwie ponosił jednak znaczne koszty - pokrył między innymi wynoszące £1800 długi polskiego ambasadora Franciszka Bukatego, z których Stanisław August oddał mu tylko £1300. Na obrazy wydać miał £9000, rezygnując przy tym z interesów przynoszących mu dwa do trzech tysięcy funtów rocznie.

W angielskich źródłach pojawia się sugestia, że Stanisław August pragnął nie tyle uzupełnić kolekcją własne, królewskie zbiory sztuki, co wykorzystać ją do ustanowienia polskiej galerii narodowej. Zapewne Desenfansowi zależało na stworzeniu takiego wrażenia, sam bowiem opublikował w roku 1799 szczegółowy plan, oparty o rozbudowę British Museum, a mający na celu przekonać brytyjski rząd do podobnego kroku. Otwarty w 1793 roku Luwr stanowił inspirację dla podobnych pomysłów w całej Europie, ale brytyjski rząd nie był nimi wówczas zainteresowany; Londyn musiał czekać na galerię narodową jeszcze pokolenie. Z polskiej strony nie znalazłem potwierdzenia planowanej jakoby galerii narodowej - wydaje się, że w zamyśle Stanisława Augusta kolekcja miała ozdobić przebudowywany wówczas pałac Łazienkowski.

Po trzecim rozbiorze, a już szczególnie po śmierci Poniatowskiego w 1798 roku, stało się oczywistym, że kolekcja nie trafi do Polski. Desenfans trzykrotnie zwracał się do carów rosyjskich, by ci zwrócili mu pieniądze lub odkupili kolekcję. Dwie pierwsze próby, podjęte za pośrednictwem brytyjskiego ambasadora Lorda Whitwortha, zakończyły się nie tylko fiaskiem, ale i zniszczeniem części dokumentacji, bowiem przekazana dyplomacie korespondencja została wraz z innymi dokumentami spalona, gdy po zajęciu przez Brytyjczyków Malty, car Paweł I wydalił ambasadora z Sankt Petersburga. Aleksander I również nie przychylił się do ponowionych w roku 1801 próśb. W związku z tym w roku 1802 "były konsul generalny Polski" zorganizował aukcję połączoną z wystawą kolekcji, którą opisał w szczegółowym katalogu, stanowiącym jedno z głównych źródeł dotyczących jej pierwotnego składu. Przy okazji wplątał się jednak w zażarte kłótnie z miejscowymi ekspertami, których skrytykował w publikacji, a sama aukcja nie udała się najlepiej - większość obrazów pozostała w rękach już dość starego i schorowanego marszanda, którego domowe zbiory wciąż się rozrastały, głównie przez entuzjastyczne zakupy Bourgeoisa.

Noel Desenfans umarł w roku 1807, przekazując w testamencie swój majątek - poza obrazami - wspólnie żonie i przybranemu synowi, którym był dla niego Sir Francis Bourgeois. Kolekcja 350 obrazów przypadła zaś w całości Bourgeoisowi. Ten umarł zaledwie trzy i pół roku później, po upadku z konia. Kolekcję pozostawił wdowie po swym opiekunie, wyrażając wolę, by po jej śmierci oddano ją w całości szkole Dulwich College, której przekazał fundusze na budowę i utrzymanie otwartej dla publiki galerii. Miał tym rzekomo uczynić zadość woli zmarłego Desenfansa. Wdowa nie czekała jednak, a sama zaangażowała się - również finansowo, gdy miało nie starczyć funduszy na budowę - w projekt budowy galerii, której architektem był Sir John Soane. Pani Desenfans nie doczekała wprawdzie otwarcia (zmarła w 1815 roku), ale spoczęła u boku męża i Sir Francisa Bourgeoisa w mieszczącym się w galerii mauzoleum - można by rzec, że do dziś przyjmują u siebie gości podziwiających ich prywatną kolekcję.

Pozostaje w pewnym stopniu zagadką, dlaczego kolekcję otrzymał właśnie Dulwich College, z którym ani Desenfansowie, ani Bourgeois nie mieli w zasadzie bliższych związków. Pierwotnie Bourgeois pragnął ufundować galerię na miejscu domu Desenfansów, ale właściciel gruntów kategorycznie się temu sprzeciwił [6]. Bourgeois miał też odrzucić pomysł zostawiania obrazów British Museum, twierdząc że to instytucja zbyt "arystokratyczna", oraz że rozkompletowałaby ona kolekcję. [7] Wśród przyjaciół rodziny było jednak wielu aktorów, w tym John Philip Kemble, znajomy Desenfansa jeszcze z czasów studiów w Douai; fundatorem Dulwich College był zaś słynny elżbietański aktor Edward Alleyn - być może więc pomysł wyszedł od aktorskich znajomych. To jednak temat na dość ciekawą, końcową dygresję, której jeszcze do końca nie przetrawiłem. Jeśli bowiem Bourgeoisowi tak przeszkadzała "arystokratyczność" British Museum, czemu nie przeszkadzała mu arystokratyczność elitarnej szkoły dla chłopców? Tak wszak skojarzy się współczesnemu Brytyjczykowi Dulwich College. Jednak College of God's Gift ("Kolegium Daru Bożego"), jak brzmiała wówczas właściwa nazwa szkoły, była na mocy testamentu Alleyna instytucją charytatywną, mającą w założeniu utrzymywać i kształcić chłopców z okolicznych, biednych rodzin. W dziewiętnastym wieku szkoła jednak znacznie się wzbogaciła, głównie dzięki wartości swych londyńskich nieruchomości, które oddawała w najem. W tym samym czasie znalazła się też na celowniku rządowej komisji organizacji dobroczynnych (Charity Commission) i po fali krytyki dotyczącej poziomu kształcenia i wykorzystania środków - prowadzący szkołę zaniedbywali swą misję edukacyjną, a dochody zdaje się przejadali, być może bawiąc się z aktorami i marszandami - w połowie wieku pierwotną organizację szkolną rozwiązano, a jej własność podzielono i gruntownie zreformowano. Dziś nowy Dulwich College to jedna z najelitarniejszych i najdroższych szkół w Wielkiej Brytanii - rok edukacji mieszkającego w jej internacie ucznia kosztuje ponad czterdzieści tysięcy funtów. Tu zapewne też kryje się ciekawa historia.

Francis Bourgeois i Noel Desenfans.

[1] Typowo po brytyjsku mowa o "public" czyli jakoby "publicznej" instytucji, w znaczeniu (zazwyczaj prywatnej) instytucji dostępnej (zazwyczaj płatnie) publicznie, to jest dla ogółu społeczeństwa. W tym samym sensie public jest dziś sam Dulwich College i klasyczne brytyjskie szkoły dla elit w ogóle. Oczywiście i wcześniej wystawiano różne zbiory, choć często w węższym gronie - samą Dulwich Picture Gallery otwarto dla członków Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych już w 1815. Wypada również zaznaczyć, że to najstarsza z istniejących do dziś, a nie pierwsza instytucja tego typu. Do tytułu "pierwszej" rościła sobie prawo galeria londyńskiego przytułku dla sierot (Foundling Hospital), zamkniętego w 1951 roku.

[2] Pisał o tym szerzej rotmeister w artykule Łowcy księży w elżbietańskiej Anglii. Do seminarium, tymczasowo w tamtych latach przeniesionego do Reims, uczęszczał również ojciec John Gerard, którego pamiętniki - już wyprzedane - wydała swego czasu Klinika Języka.

[3] Sam Loutherbourg miał otrzymać od Stanisława Augusta dystynkcję "malarza królewskiego", tudzież ofertę zostania takowym; to samo wyróżnienie spotkało później Bourgeoisa. Wydaje się, że żaden z panów nigdy nie był w Polsce; obaj za to sprezentowali królowi polskiemu swoje obrazy. W obu przypadkach mogło więc chodzić głównie o wyróżnienie samym tytułem, a nie ofertę jakiegoś stanowiska.

[4] Na pełne członkostwo akademii (ograniczone wówczas do czterdziestu osób) Bourgeois czekał do 1793. Członków akademii (RA, Royal Academician) wybierano spośród współpracowników (ARA, Associate of the Royal Academy). Od roku 1991 członków jest osiemdziesięciu, a tytuł współpracownika nie istnieje.

[5] Rewelacja ta pochodzi z utrzymanej w dość panegirycznym tonie książeczki "Memoirs of the late Noel Desenfans, Esq.", napisanej przez przyjaciela Desenfansa J. Taylora kilka lat po śmierci Francuza. Wypada wspomnieć, że William Petty czyli markiz Lansdowne, znany częściej pod swoim wcześniejszym tytułem hrabiego Shelburne, sam utrzymał się na pozycji premiera Wielkiej Brytanii niecały rok i został zmuszony do całkowitego wycofania się z polityki.

[6] Będący właścicielem gruntów książę Portland na długi i grzeczny list, w którym Sir Francis Bourgeois prosił o możliwość kupna (w miejsce 97-letniej dzierżawy) gruntu pod galerię, odpisał bardzo zwięźle, że nie jest pewny czy wolno mu sprzedać ziemię, a jeśli mu wolno, to i tak jej nie sprzeda szanownemu panu (t.j. Esquire - ze znaczącym pominięciem tytułu Sir - widać książę nie uznawał polskich nobilitacji) Bourgeois.

[7] Przedstawiciele British Museum nie powstrzymali się przed swego rodzaju zemstą; John Thomas Smith w swej biografii Josepha Nollekensa określa Bourgeoisa okrutnikiem, który nie pozostawił w testamencie złamanego grosza biednej siostrzenicy (lub bratanicy) i jej dzieciom. Wiadomo, że Bourgeois posiadał siostrę, której wysyłał do Szwajcarii pieniądze.

Bibliografia:

  • Dennis Farr, Desenfans, Noel Joseph, Oxford Dictionary of National Biography, https://doi.org/10.1093/ref:odnb/7544
  • Robin Simon, Bourgeois, Sir (Peter) Francis, Oxford Dictionary of National Biography, https://doi.org/10.1093/ref:odnb/2996
  • Giles Waterfield, Collection for a King (1994)
  • Richard Butterwick, Poland's Last King and English Culture (1998)
  • Ewa Manikowska, Sztuka. Ceremoniał. Informacja (2007)
  • J. Taylor, Memoirs of the late Noel Desenfans, Esq. (1810)
  • Edward Cook, Catalogue of the pictures in the gallery of Alleyn's College of God's Gift at Dulwich, (1914)
  • William Harnett Blanch, Dulwich college and Edward Alleyn (1877)


tagi: stanisław august poniatowski  noel desenfans  francis bourgeois  dulwich 

tomasz-kurowski
11 lipca 2020 18:14
20     1736    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


tomasz-kurowski @zw 11 lipca 2020 20:18
11 lipca 2020 22:59

Mój też byłoby gdzie przedłużać - materiały z których korzystałem rozjeżdżają się nieco w szczegółach, przez co ciekawi mnie co faktycznie napisano w źródłach pierwotnych. Szczególnie z polskiej strony sprawy, np. w instrukcjach Stanisława Augusta do brata. Z polskich opracowań dotarła do mnie tylko książka Ewy Manikowskiej, która jest jednak szersza tematycznie i nie wyczytałem tam wiele w temacie, poza faktem, że chodziło raczej o Łazienki. Na razie przyhamowałem, bo notka i tak wyszła długa, a archiwa i tak na razie wirusowo niedostępne, tak samo jak i galeria.

Kolekcja była wystawiana na Zamku Królewskim w Warszawie w 1992 roku i wydano okolicznościowo polskie tłumaczenie katalogu "Kolekcja dla Króla" (Collection for a King z mojej bibliografii - pierwsze wydanie angielskie pochodzi z 1985). To chyba jedyny raz, kiedy obrazy były w Polsce.

zaloguj się by móc komentować


tomasz-kurowski @umami 12 lipca 2020 00:18
12 lipca 2020 00:37

A to ciekawe! Spodziewałem się go na wersji polskiej, angielskiej, albo francuskiej, a tu świat niemieckojęzyczny zdystanował konkurencję. Widać jeśli chce się mieć nadzieję na wdzięczność i pamięć przyszłych pokoleń, najlepiej ratować szwajcarskie dzieci. W takim razie skoryguję notkę.

Dziękuję serdecznie za komentarz i linki. Wykład obejrzę jutro - zobaczymy czy coś mi rozjaśni.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @tomasz-kurowski 12 lipca 2020 00:37
12 lipca 2020 00:49

(Przy czym owe "dzieci" to oczywiście jeden ze szczegółów rozjeżdżających się w źródłach, bo urodzony w 1756 roku Bourgeois miał twierdzić, że był z Desenfansem od wieku lat dziesięciu - a jego opiekun wyruszył do Anglii dopiero w 1769. Pierwszą ich wspólną datą w dostępnych mi materiałach jest 1776, gdy Bourgeois rozpoczyna europejskie Grand Tour - swoją drogą co do trasy źródła również się nie zgadzają. Może lepiej ratować już jakoś zapowiadających się młodzieńców.)

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski
12 lipca 2020 01:48

Noël Desenfans, British School c.1777

For the sitter, see Northcote DPG28. DPG503 was reproduced in (or may rather derive from) a mezzotint by I.T. or J.T. after a drawing by Gruin or Gwin. The bust is identified in the engraving as Fénélon, whose reputation Desenfans defended in 1777 against an attack by Lord Chesterfield. The mezzotint omits various features, including the lily, putto, fountain and arbour.
https://artsandculture.google.com/asset/hgHwTowWh4lkSg

W opisie mówią, że to popiersie z obrazu jest identyfikowane jako Fénelon, którego reputacji Desenfans bronił w 1777 roku przed atakiem Lorda Chesterfielda.
Chodzi chyba o arcybiskupa Cambrai François FénelonaFrançois de Salignac de la Mothe, znanego jako François Fénelon (ur. 6 sierpnia 1651, zm. 7 stycznia 1715[1]) – francuskiego arcybiskupa, teologa, poetę, pisarza i pedagoga[1].

Znalazłem taki krótki opis tej sprawy:

Art. 18. A Letter from Monsieur Desenfans to Mrs. Montague:
Translated by Mrs. Griffith. 8vo., 1s. 6d. Cadell. 1777.

The design of this letter is to vindicate the character of Monsieur de Fenelon, Archbishop of Cambray, from a reflection thrown upon it by Lord Chesterfield, in his Letters to his Son, No. 261; in which he represents him as acting the part of a pimp between Lewis XIV. and Madame de Maintenon. This charge, which is grounded on a letter in the memoirs of that celebrated lady, Monsieur Desenfans has, we think, fully refuted: at the same time expressing an honest indignation against a writer, who, in the mere sportiveness of a licentioue imagination, could attempt to load with infamy, the memory of a man to whom all the world had agreed to pay the tribute of veneration. The translation is executed with elegance and spirit.

[Celem tego listu jest potwierdzenie charakteru Monsieur de Fenelon, Arcybiskupa Cambrai, z refleksji rzuconej na niego przez lorda Chesterfielda w jego Listach do jego syna, nr 261; w którym przedstawia go jako odgrywajacego rolę alfonsa między Ludwikiem XIV (Louisem XIV.) i Madame de Maintenon. Oskarżenie to, oparte na liście we wspomnieniach tej sławnej damy, Monsieur Desenfans, naszym zdaniem, całkowicie obalił: jednocześnie wyrażając szczere oburzenie wobec pisarza, który jedynie swawolnością rozpasanej (wyuzdanej) wyobraźni, mógł próbować obciążać niesławą, pamięć człowieka, któremu cały świat zgodził się oddać hołd czci. Tłumaczenie wykonywane jest z elegancją i duchem (werwą, animuszem?).]

Mam nadzieję, że sens tego tłumaczenia się zgadza.

Miłość bliźniego do katolika, w wydaniu angielskim.

Są też wspomnienia Desenfansa, to może coś jeszcze wyczytasz i o tej kolekcji i tej obronie arcybiskupa:
https://archive.org/details/gri_33125008624559

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski 12 lipca 2020 00:37
12 lipca 2020 01:54

Ja już jestem zaniepokojony tym tytułem Oświeceniowa republika władców. Rezydencje, kolekcje, mecenat. Ale słucham dalej.

zaloguj się by móc komentować


tomasz-kurowski @umami 12 lipca 2020 01:48
12 lipca 2020 08:08

Ta książka to nie tyle wspomnienia Desenfansa, co wspomnienia o nim, wydane w kilka lat po śmierci przez przyjaciela i stałego bywalca na kolacjach u Desenfansów, J[ohna] Talora. Piszę o niej w piątym przypisie i bibliografii; to chyba główne źródło dotyczące wczesnego życia Desenfansa, stamtąd też pochodzą informacje o wczesnej karierze literackiej czy spotkaniu z Rousseau. Poza wyjątkowo pozytywną (większość reszty woli skupiać się na tym, jak i komu Desenfans podpadł), krótką biografią jest tam kilka listów (w tym ten dotyczący arcybiskupa Fénelona) i trochę poezji po francusku, oraz plan organizacji galerii narodowej z 1799. Nie drążyłem sprawy listu; szkoda, że nie widać nigdzie angielskiego tłumaczenia, które tak chwali The Monthly Review.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @umami 12 lipca 2020 02:01
12 lipca 2020 08:14

Też o nim wspominam, to właśnie katalog z niespecjalnie udanej wystawy i aukcji z 1802 roku, z ładnie wyeksponowanym "Late Consul General of Poland, in Great-Britain" na okładce. Desenfans tłumaczy się we wstępie z całej sytuacji, w tym z nieudanych kontaktów z carami.

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski 12 lipca 2020 08:14
12 lipca 2020 11:00

Chciałem podać tylko linki, bo na nie trafiłem, jakby ktoś chciał poczytać. Tego listu Letter from Monsieur Desenfans to Mrs. Montagu przetłumaczonego na angielski przez Elizabeth Griffith nie mogę znaleźć on-line. Ma 38 do 44 stron i jest, z tego co widzę, dostępny czasem w formie książeczki.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @umami 12 lipca 2020 11:00
12 lipca 2020 11:37

Jak najbardziej doceniam uzupełnianie informacji i dziękuję :)

Wersja francuska listu zajmuje w książce Taylora 38 stron, więc to kawał tekstu. Taylor pisze, że dzięki niemu poznały Desenfansa uczone kręgi Wielkiej Brytanii, a przedstawiciel paryskiej Académie des Inscriptions et Belles-Lettres dziękował mu listownie za stanięcie w obronie wielkiego rodaka. Poza tym sprawa arcybiskupa Fénelona i walk o jego reputację jest mi całkowicie nieznana; może temat na osobną notkę? Choć to już całkiem chyba od spraw polskich oderwane.

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski 12 lipca 2020 11:37
12 lipca 2020 12:57

Francuska wersja Lettre de Monsieur Desenfans, à Madame Montagu jest pod linkiem.

Czy to ważne, nie mam pojęcia. Sam fakt ukazania propagandysty Chesterfielda wart uwagi. Desenfansowi chodzi o obronę czci bohatera Francuzów, tak jak pani Montagu broni czci Shakespeara (bo Voltaire go zaatakował). Tak zrozumiałem 7 pierwszych stron, wrzuciwszy je do translatora.

Co do tej pogawędki pani Sołtys, to zasnąłem wczoraj przy niej i dzisiaj dokończyłem, ale niczego ciekawego się nie dowiedziałem. Jedyne zdanie, Desenfans, jako pułkownik wojsk polskich, mnie zastanowiło. Czy to jakiś francuski agent z legendą marszanda, czy utalentowany hochsztapler (albo jedno i drugie)? Może to próba Poniatowskich oswojenia sobie jakiegoś człowieka z nazwiskiem, który zna i może ma jakieś dojścia? No ale to jakiś gorszy gatunek człowieka dla Anglików, więc dostępu do wyższego piętra mieć nie mógł. Jakiś przybłęda a rasa panów, to dwie różne rzeczy.
Na koniec zapowiedziano T. Cegielskiego, o którym wspominał ostatnio Gospodarz, i Szczygła, więc to mi wystarcza za rekomendację. I przepraszam za wklejenie linka. Nie wiedziałem. Jednak to oświecenie trzeba omijać z daleka.

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski
12 lipca 2020 15:18

W swoich wspomnieniach Madame de Maintenon przywołuje list Fénélona do niej (mam nadzieję, że nic nie pokręciłem):
 „Le zéle pour le salut du roi ne doit point vous faire aller au de-là des bornes que la providence semble vous avoir marquées: il faut attendre les momens que Dieu seul peut connoître. Le vrai moïen d'attirer la grace de Dieu sur le roi, n'est pas de le fatiguer par des exhortations, mais de l'édifier, d'entrèr peu-à-peu dans son cœur par une conduite douce & patiente. .. Votre application à lui toucher le coeur, à lui ouvrir les yeux, à le garantir de certains piéges, à lui donner des conseils de paix, de modération, de soulagement pour ses peuples, d'amour pour l'église, & votre zéle à chercher de bons pasteurs, démandent de vous de grandes attentions & beaucoup de prudence. Vous êtes la sentinelle de Dieu au milieu d'Israël. Aimez le roi; soyez lui soumise, comme Sara l'étoit à Abraham. Respectez le du fonds du coeur: regardez-le comme votre Seigneur dans l'ordre de Dieu. Il est vrai, Madame, que votre état est une énigme; mais c'est Dieu qui l'a fait: vous ne l'avez pas desiré; vous ne l'avez pas choisi, pas même imaginé; c'est Dieu qui l'a fait; il vous cache ses secrets, & en cache aussi au public qui le surprendroient, si vous les lui difiez comme a moi: c'est le mistére de Dieu: il a voulu que vous fussiez élevée pour sanctifier ceux qui naissent dans l'élévation. Vous êtes à la place des reines: & vous n'avez pâs plus de liberté ni d'autorité qu'une petite bourgeoise.”

[translator, ale są słabe miejsca:
„Gorliwość o zbawienie króla nie może sprawić, że przekroczysz granice, które Opatrzność zdaje się wyznaczać dla ciebie: musisz poczekać na chwile, które zna tylko Bóg. Prawdziwym sposobem przyciągnięcia łaski Bożej do króla nie jest męczenie go napomnieniami, ale budowanie go, stopniowe wchodzenie do jego serca poprzez łagodne i cierpliwe postępowanie... Twoja aplikacja [zaangażowanie], by dotknąć jego serca, aby otworzyć oczy, aby zabezpieczyć go przed pewnymi pułapkami, aby dać mu rady pokoju, umiaru, ulgi dla jego ludu, miłości do kościoła i twoja gorliwość w poszukiwaniu dobrych pasterzy, żądają [domagają się] od Ciebie wielkiej uwagi i wiele roztropności. Jesteś stróżem Bożym pośród Izraela. Kochajcie króla, bądźcie mu ulegli [poddani], jak Sara była Abrahamowi. Szanujcie go z głębi serca: patrzcie na niego jak na swojego Pana w porządku Bożym. To prawda, Madam, że wasz stan jest tajemnicą [zagadką]; ale to Bóg to zrobił [stworzył]: nie chciałaś [pragnęłaś] tego; nie wybrałaś go, nawet nie wyobrażałaś sobie; Bóg to zrobił; ukrył swoje tajemnice przed tobą i przed publicznością, która by go zaskoczyła, gdybyś powiedziała jej to, co przede mną: to jest tajemnica Boga: chciał, byś została wywyższona, by uświęcić tych, którzy urodzili się na wysokości. Jesteś w miejscu królowych: i nie masz więcej wolności ani autorytetu [władzy] niż drobna burżuazja.”]

Milord Chesterfield pisze do swojego syna tak (list CCLXI, załączony w oryginale angielskim):

My dear Friend,
- SINCE my last to you, I have read madame Maintenon's letters; and am sure they are genuine, and they both entertained and informed me. They have brought me acquainted with the character of that able and artful lady; whom I am convinced that I now know, much better than her directeur the Abbé de Fenelon (afterwards archbishop of Cambray) did, when he wrote her the 185th letter; and I know him the better too for that letter. The Abbé, though brimful of the divine love, had a great mind to be first minister, and cardinal, in order, no doubt, to have the opportunity of doing the more good. His being directeur at that time to madame Maintenon, seemed to be a good step towards those views. She puts herself upon him for a saint, and he was weak enough to believe it; he, on the other hand, would have put himself upon her for a saint too, which, I dare say, she did not believe; but both of them knew, that it was necessary for them to appear saints to Lewis the XIV, who they were very sure was a bigot. It is to be presumed, nay, indeed it is plain by that 185th letter, that madame Maintenon had hinted to her directeur some scruples of conscience, with relation to her commerce with the king; and which I humbly apprehend to have been only some scruples of prudence, at once to flatter the bigot character, and increase the desires of the king. The pious Abbé, frightened out of his wits, least the king should impute to the directeur any scruples or difficulties which he might meet with on the part of the lady, writes her the above-mentioned letter; in which he not only bids her, not teaze the king by advice and exhortations, but to have the utmost submission to his will; and, that she may not mistake the nature of that submission, he tells her, it is the same that Sarah had for Abraham; to which submission Isaac perhaps was owing. No bawd could have written a more seducing letter to an innocent country girl, than the directeur did to his penitente; who, I dare say, had no occasion for his good advice. Those who would justify the good directeur, alias the pimp, in this affair, must mot attempt to do it, by saying, that the king and madame Maintenon were at that time privately married; that the directeur knew it; and that this was the meaning of his enigme. That is absolutely impossible; for that private marriage must have removed all scruples between the parties; nay, could not have been contracted upon any other principle, since it was kept private, and consequently prevented no public scandal. It is therefore extremely evident, that madame Maintenon could not be married to the king, at the time when she scrupled granting, and when the directeur advised her to grant, those favours which Sarah with so much submission granted to Abraham: and what the directeur is pleased to call le mystere de Dieu, was most evidently a state of concubinage.

​​​​​​​A to już, na pewno, przetłumaczysz lepiej niż ja :)

zaloguj się by móc komentować

Paris @tomasz-kurowski
12 lipca 2020 17:03

Kapitalny,...

... i przeciekawy wpis  !!!

Widac z niego,  ze krol  Stasio  "mial reke do robienia interesow"... ale  nie dla narodu  polskiego  i  potomnych,  moze li tylko  dla siebie, prywatnie,  ale z  cala pewnoscia  dla  Brytoli...  robi  sie  gorzko  i  scyzoryk sie w kieszeni otwiera,  jak  sie  czyta  o  tych  "nieudanych"  probach  i  zamiarach  naszych  niektorych  krolewiat... zwlaszcza o tych  200-tu latach Dulwitch Gallery  !!!

Dzieki  za  ODKRYCIE  tego  calego  Desenfansa  i calej tej historii ... za ciekawa wymiane komentarzy... i licze na dalsza kontynuacje,  dzb.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @umami 12 lipca 2020 12:57
13 lipca 2020 14:46

Muszę jeszcze doczytać i chyba dotłumaczyć o Chesterfieldzie i Fénelonie i wtedy się ustosunkuję, albo tu albo w osobnej notce. Właśnie kończę Poland's Last King and English Culture Butterwicka, które jest sporo szersze tematycznie i bezpośrednio użytecznych dla tej notki tematów nie było tam wiele, ale ciekawych informacji sporo. Zdaje się, ze Stanisław August ogólnie kupował sztukę przez dyplomatów (np. przez markiza Antici w Rzymie), ale w Wielkiej Brytanii nie szło z tym najlepiej - np. w roku 1770 ambasador Tadeusz Burzyński miał dostać królewskie instrukcję szukania obrazów Van Dycka i odpisał, że na rynku nie ma nic, pewnie szybko nie będzie i może lepiej próbować w Holandii. Poza tym ambasadorowie zdawali się cierpieć na ciągłe niedobory gotówki, tak samo zresztą jak król. Stąd może łatwiej mu było nagradzać tytułami, nobilitacjami, czy medalami zamiast gotówką.

Może król chciał po prostu maksymalnie wykorzystać wynikłą z rewolucji koniunkturę? Uciekinierzy z Francji na gwałt upłynniali dzieła sztuki, a on sam nie miał "na zaraz" pieniędzy by to kupować (nawet swojemu ambasadorowi zalegał z wypłatą), więc wciągnął do spółki kogoś na miejscu, z własnymi środkami, kto "na kredyt" mógł skupić dla króla co się dało. W zamian dostał parę wyróżnień, którymi dumnie się potem reklamował, oraz nobilitację dla intensywnie promowanego protegowanego. Powątpiewam w to, że Desenfans był na tej całej operacji szczególnie stratny; został po wszystkim z cennymi obrazami na ścianie, a skupowałby je zapewne i bez prymasa i króla, bo był właśnie ku temu czas i okazja. Dostał w ramach premii kilka tytułów i pretekst, by prezentować potem, w celach promocyjnych, rewolucyjne zdobycze jako "królewską" całość.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @umami 12 lipca 2020 12:57
13 lipca 2020 14:51

Na marginesie (i nawiązując do notki o liście Walpole'a) Chesterfield również spotyka Poniatowskiego przy okazji wizyty w Anglii, komentując listownie, że młody człowiek rozczarował brakiem zainteresowania miejscowe damy.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Paris 12 lipca 2020 17:03
13 lipca 2020 14:57

Ja dziękuję za komentarz! Notkę napisałem w przypływie zaskoczenia, że temat jest mało znany. Sam usłyszałem o nim już dawno temu, przy okazji zwiedzania Londynu. Przy okazji doczytałem o co chodziło, bo wcześniej była to dla mnie taka oderwana od wszystkiego turystyczna ciekawostka.

zaloguj się by móc komentować

Paris @tomasz-kurowski 13 lipca 2020 14:57
13 lipca 2020 15:08

Nie ma za co dziekowac...

... bo pisze co mysle i czuje.  Sadze rowniez, ze temat jest bardzo malo znany - moze z wyjatkiem Umami'ego i nielicznych Jemu podobnych,  a moze i nawet wcale nieznany -  przy tak  poteznym  zaklamaniu  calej  naszej  historii  wcale  mnie  to  nie  dziwi -  a jest on  SZALENIE  ciekawy  !!!

Tak wiec, jesli ma Pan mozliwosc,  a potem  chec szczera aby podzielic sie  swoja wiedza - to bardzo prosze  pisac,  z cala pewnoscia  przeczytam.

Dobrego tygodnia, 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Paris 13 lipca 2020 15:08
14 lipca 2020 14:03

Będę pisał, kiedy starczy czasu. Również życzę dobrego tygodnia.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować