-

tomasz-kurowski : człowiek od genomów ([email protected])

Granice w Europie i na Bliskim Wschodzie - Polska, część pierwsza

W ramach dyskusji pod tekstem kolegi Umami, który zresztą gorąco polecam, przedstawiającym artykuł Marii Czaplickiej z września 1919 roku, traktujący o granicach etnicznych i ekonomicznych Polski, przyszło mi doszperać się informacji, że pani Czaplicka przedstawiała podobne koncepcje już wcześniej, w tym nieco obszerniej (choć i ogólniej) na spotkaniu Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w kwietniu tego samego roku. Towarzyszył jej wówczas hrabia Żółtowski jako reprezentant rządu polskiego oraz prezes Polskiego Komitetu Informacyjnego Majdewicz, którzy wraz z członkami towarzystwa, w tym jego prezesem Sir Thomasem Holdichem, brali też udział w dyskusji po wygłoszeniu referatu. Zgadzam się z komentarzem Coryllusa, że był to swego rodzaju manifest; ponadto po obecności reprezentantów strony polskiej wnioskowałbym, że wpisywał się on w czyjeś plany. Postanowiłem więc doczytać na jakim tle przedstawiono ów manifest.

Najpierw kilka słów o samym Królewskim Towarzystwie Geograficznym (głównie na podstawie Heffernan et al.). W chwili wybuchu Wielkiej Wojny epoka wielkich ekspedycji badawczych należała już w zasadzie do – wprawdzie niedawnej – przeszłości. Wraz z nią minęły czasy świetności licznych brytyjskich towarzystw geograficznych. Elitarne i bogate Królewskie Towarzystwo Geograficzne opierało się temu trendowi poprzez rozszerzanie działalności, między innymi na gruncie edukacyjnym. Ewidentnie wciąż poszukiwano jednak kolejnych, bardziej prestiżowych celów, mogących Towarzystwu zastąpić niegdysiejsze ekspedycje w nieznane. Pod koniec lipca 1914 roku, u progu wojny, ówczesny prezes Towarzystwa Douglas Freshfield oddał organizację do dyspozycji Sekcji Geograficznej Sztabu Generalnego (znanej jako GSGS lub MO4, później MI4), której przewodził pułkownik Hedley, zresztą również wiodący członek Towarzystwa. Do końca wojny Towarzystwo służyło brytyjskiemu War Office swoimi znacznymi środkami i zapleczem przy przygotowywaniu map na potrzeby wojska i dyplomacji. Szczegółowe mapy, na których w Paryżu dzielono świat na nowo, również były dziełem Towarzystwa. Ambicje jego liderów sięgały jednak dalej. Nie chcieli stanowić jedynie zaplecza technicznego i chcieli brać bardziej aktywny udział w formułowaniu brytyjskiej strategii i polityki. W ostatnich latach wojny Towarzystwo starało się więc zmobilizować swych członków do kompilacji not i opracowań dotyczących powojennych granic. Zapewne w tym kontekście należy rozpatrywać publikację, której przekład przedstawię poniżej - a być może również prace pani Czaplickiej.

W 1917 roku prezesem Towarzystwa został wspomniany już pułkownik Holdich, tytułowany przez późniejszy nekrolog w The Times "granicotwórcą" (A Maker of Frontiers). Ten emerytowany wojskowy wsławił się szczególnie działalnością na indyjskim pograniczu i w wielu brytyjskich komisjach granicznych. Uczestniczył między innymi w wytyczaniu granic Afganistanu (w tym granicy z Rosją) i granicy argentyńsko-chilijskiej. W momencie objęcia prezesury Towarzystwa był chyba najbardziej uznanym brytyjskim autorytetem w dziedzinie granic państwowych. W roku 1916 wydał książkę pod tytułem "Granice polityczne i wytyczanie granic" (Political Frontiers and Boundary Making), w której omawiał problematykę granic w ogóle, zasadniczo od strony teoretycznej. W połowie roku 1918 wydał natomiast skierowaną do szerszej publiczności książkę "Granice w Europie i na Bliskim Wschodzie" (Boundaries in Europe and the Near East), będącą głównie zbiorem wykładów wygłoszonych zimą 1917/1918 dla władz Londynu (London County Council), gdzie "najprostszym możliwym językiem" przedstawia on problemy konkretnych krajów i granic, które wraz z końcem wojny zapewne podlegną rewizji. Jest wśród nich i Polska.

Po tym przydługim wstępie wklejam pierwszą (z dwóch) część mojego przekładu rozdziału książki Holdicha traktującego o Polsce. Podział jest dość arbitralny, głównie dla ułatwienia czytania: dzisiejszy fragment zawiera prosty szkic historyczny i geograficzny, w którym Holdich w zasadzie streszcza jedynie hasła encyklopedyczne (popełniając zresztą sporo błędów, z których nie wszystkie komentowałem). Część druga, którą postaram się zamieścić jutro, to już oryginalniejsza analiza w wykonaniu pułkownika.

Sir Thomas H. Holdich, Granice w Europie i na Bliskim Wschodzie - Polska, część pierwsza

O Polsce można powiedzieć, że jej historia i losy zapisane są w obliczu jej ziemi. Chyba żaden kraj na świecie nie ilustruje katastrofalnych skutków złych granic z większą mocą niż Polska. Położenie geograficzne względem sąsiednich państw kształtowało i determinowało jej losy w stopniu większym niż jakiegokolwiek innego europejskiego państwa. Jest to położenie niefortunne. W połączeniu z prowincjonalnym usytuowaniem między dwoma najpotężniejszymi kontynentalnymi mocarstwami jako swego rodzaju tymczasowy bufor czasów pokoju, jej granice nie wyróżniają się żadnymi cechami topograficznymi pozwalającymi na obronę przed agresorem, a jej płaskie równiny i otwarte wody nie oferują przeszkód przeciw najeźdźcy poważniejszych niż obecne tu i ówdzie rzeczne mokradła i śródlądowe bagna.

Do końca osiemnastego wieku Polska była dużym i potężnym królestwem. Obejmowało ono niegdyś Litwę (sięgającą od Bałtyku po Morze Czarne) wraz z dorzeczami Warty, Wisły, Dźwiny [1], Dniepru i Dniestru, z Rusinami (zwanymi czasem Czerwonymi Rusinami [2]), Białorusinami [2], Litwinami i Słowianami bałtyckimi w swym słowiańskim uścisku. Wczesne dzieje kraju są romantyczne i pełne legend, ale gdy historia przebija się przez półmrok tradycji, odnajdujemy Polaków żyjących w swego rodzaju demokratycznej wspólnocie jako wielki lud rolniczy. Z tej wczesnej formy bytności społecznej stopniowo wyłaniają się trzy odrębne klasy, to jest: szlachta, wyższa klasa wolnego chłopstwa i niższa klasa poddanych chłopów będących własnością swoich panów. Handel kraju znajdował się wówczas, jak zawsze, w rękach Żydów. W roku 963 zaczynamy uzyskiwać pełniejsze oświetlenie. Polska zostaje wówczas podbita przez Niemcy i jest ostatecznie zmuszona do przyjęcia chrześcijaństwa. Kraj zostaje wyniesiony do godności monarchii, z królem koronowanym przez Niemcy, ale zawsze, należy zaznaczyć, jako lenno Cesarstwa Niemieckiego. W jedenastym wieku wszystkie zachodniosłowiańskie kraje zostają wcielone do Polski, łącznie z Czechami. Około tego okresu, z powodu śmierci następcy tronu, nastąpił długi okres anarchii, na skutek którego szereg terytoriów utracono na rzecz Rosji. W nieco późniejszym okresie Prusy zostały pokonane, a cesarz niemiecki Henryk V zmuszony do ucieczki po zażartej bitwie w okolicach Wrocławia, gdzie podobno psy żerujące na poległych Niemcach pojawiły się tak licznie, że jeszcze przez długi czas miejsce to pozostawało niebezpieczne dla podróżnych. Po tym Polska ponownie była wolna.

W 1241 roku Mongołowie najechali Polskę, ale zostali ostatecznie przekierowani na Węgry. Odnotowano, że ówczesny król Polski, Bolesław, ukrywał się w klasztorze póki pozostawali oni w kraju. Prusy były jednak zawsze głównym wrogiem, jako że Rosja pozostawała w tamtych czasach odleglejszą i mniej rozwiniętą. Niemcy osiedlali się w Polsce w takiej liczbie, że nawet wówczas niemal doprowadzili do wynarodowienia kraju. Cały handel znajdował się w rękach Niemców lub Żydów. Na początku czternastego wieku Polska i Czechy zjednoczyły się w jedno królestwo i pozostawały w ciągłej walce z „teutońskimi rycerzami” [3]. W 1312 roku Kraków został stolicą Polski gdy Kazimierz III zasiadł na tronie. Był to polski złoty wiek. Gdańsk i Kraków dołączyły do Ligi Hanzeatyckiej, nad Wisłą powstało wiele miast i pierwszy raz słyszymy o Warszawie. Uniwersytet Krakowski został założony w 1364 roku przez Kazimierza, który kontynuował nieustanne zmagania z Litwinami, Rosjanami i Mongołami z jednej, a z Niemcami z drugiej strony. Pomimo ciągłej wojny na pograniczu, Polska rosła i rozwijała się pod rządami mądrego władcy. Litwę przyłączono do Polski w czternastym wieku poprzez małżeństwo polskiej królowej z wielkim księciem litewskim. Królowa ta, Jadwiga, jest jedną z romantycznych postaci polskiej historii. Była nie tylko piękna, ale i dobra. Jej litewski mąż był niewychowanym prostakiem i nienawidziła go z mocą zaskakującą u kogoś o tak miłym usposobieniu. Przypisuje się owej damie wynalezienie dawnej, pomysłowej metody karania oszczerców. Oczywiście sama nie uniknęła zniewag, ale śmiało stawiła czoła swoim oszczercom i obaliwszy ich kłamstwa kazała im kajać się pod stołem szczekając i przyznając się, że kłamali jak psy – co zresztą jest oszczerstwem wobec psów. Dziwny ten zwyczaj przetrwał do całkiem niedawna. W roku 1444 król Polski Władysław, będący świetnym żołnierzem (co zresztą było tradycją pośród polskich królów), został ciężko pobity przez Turków pod Warną, gdzie stracił cztery piąte swojego wojska. Zdaje się, że była to jego własna wina, złamał bowiem bardzo korzystny dla siebie i rozbudowy swojego królestwa traktat z Turkami. Miał jedynie dwadzieścia-jeden lat gdy zginął w tej bitwie. Jego szwagier, wielki książę litewski, zasiadł po nim na tronie i kontynuował obronę Polski przeciw Prusom. Mniej więcej w tym samym okresie, za rządów Iwana III na scenie dziejowej pojawiła się skonsolidowana Rosja. Sama Polska uległa konsolidacji w osiemnastym wieku. Wiek szesnasty wyróżniał się przede wszystkim sporami i konfliktami religijnymi. W stuleciu tym na polskiej scenie pojawiła się kolejna malownicza postać: król elekcyjny Henryk Walezy. Zdaje się on być niczym ponad królewskiego łajdaka. Ani przez chwilę nie zamierzał on dotrzymywać przysiąg złożonych podczas elekcji. Ożenił się bez zgody polskiego senatu, co było strasznym przestępstwem, a na koniec wykorzystał okazję wspaniałej królewskiej uczty by zbiec w kierunku Francji i wolności. Był on wprawdzie w chwili swojej dezercji następcą francuskiego tronu, co może być dla niego pewną wymówką, ale zwiodły go atrakcje Wiednia i zdaje się, że ostatecznie nigdy nie dotarł do Francji.

Tak więc losy Polski chwiały się pod serią rządów mniej lub bardziej nieudolnych władców, aż do roku 1674 i wzlotu wielkiego patrioty i polskiego bohatera – Jana Sobieskiego. Był on niezwykle dzielnym i zasłużonym żołnierzem zanim obrano go królem. Trwa on w historii nie tylko jako polski patriota, ale jako ten, który uratował Europę i cywilizację przed potęgą turecką. Opowieści o wspaniałym zwycięstwie pod Wiedniem, kiedy Jan Sobieski ruszył do walki w pełnym rynsztunku, dźwigając przed sobą swą tarczę, i o straszliwym natarciu na Turków dokonanym przez Polaków rozwścieczonych widokiem tureckiego wodza siedzącego pod przepastnym namiotem z zielonego jedwabiu i raczącego się z synami kawą, przetrwają do końca świata. Jan Sobieski był bohaterem światowym i wraz z jego śmiercią, która nastąpiła lata później, zginęła chwała Polski. Fryderyk August ze Szwecji po raz drugi opanował kraj, zajmując na początku osiemnastego wieku Kraków. Stan kraju stał się wówczas godny ubolewania. Słaby król Stanisław August, który zasiadł na tronie w 1764 roku i którego jedyną rozrywką było strzelanie do psów z okien warszawskiego pałacu, osiągnął szczyt monarszej niekompetencji. Rosja, Prusy i Austria podzieliły Polskę między siebie, ten nieszczęśliwy kraj „cierpiący zawsze z braku naturalnych granic”, jak ujął to pewien historyk [4]; nie pozostało nic poza dumną szlachtą i najnędzniejszym chłopstwem. Zabrakło kręgosłupa – nie było klasy średniej, nie było ducha narodowego, nie było solidarności między klasami – Żydzi zdominowali i mieli w rękach cały handel. Pruską część łupów stanowił Poznań i pewne prowincje bałkańskie. Austria zajęła Galicję. Rosja zadowoliła się Białorusią, ale w 1794 roku zajęła Warszawę. Napoleon powołał ze zgliszczy Księstwo Warszawskie i przyłączył je do Saksonii. Ponowny podział Polski ustalono na mocy traktatu wiedeńskiego w 1814 roku. Kraków uczyniono niepodległą republiką, ale został on zaanektowany przez Austrię w 1846 roku. Całość dawnej Polski przypadła Rosji i została Krajem Nadwiślańskim [5]. Polacy zbuntowali się w 1863 roku, ale nie posiadali zorganizowanego wojska. Byli pełni patriotyzmu, ale zupełnie nieskuteczni w działaniu. Bunt stłumił z zaciekłością i niemałym okrucieństwem Murawjow, generał cara Aleksandra i był to koniec polskiej niepodległości.

Polska stanowi jedynie wycinek rozległej, pofałdowanej równiny sięgającej od nizin Brandenburgii na zachodzie i rozciągającej się na wschód aż do rozpłynięcia się w równinach centralnej Rosji, wzrastając w znaczeniu topograficznym jedynie w miarę zbliżania się do Karpat na południu. Tam, na południu, skupia się wszystko co najlepsze i najśmielsze w scenerii Polski, tworząc stosowne tło dla najbardziej poruszających i romantycznych epizodów z jej historii. Burzliwa historia Polski, historia jednego, długiego boju o wolność, którą naszkicowano powyżej, wciąż znajduje miejsce w sercach wszystkich polskich patriotów. Losy Polski wciąż nie są przesądzone i możemy patrzeć na nią jako pełną obietnic poruszających czynów, nawet gdy ta wojna się zakończy. Gdy polskie równiny (oficjalnie znane do niedawna jako rosyjski Kraj Nadwiślański) wzrastają stopniowo na południe ze swych zwykłych trzystu czy czterystu stóp nad poziomem morza do około tysiąca stóp i łączą się w płaskowyż sięgający po Pogórze Karpackie, stają się lasem pełnym dębów i buków, przerywanym i porytym korytami zawsze malowniczych strumieni i rzek, gdzie ujrzeć też można nieco wspaniałości górskich krajobrazów. Na wschód od tego południowego terytorium mówi się, że specyficzne cechy ukształtowania polskiego terenu rozpoznać można w gęstych, nieprzeniknionych lasach i puszczach połączonych z nieprzejezdnymi, bagnistymi obszarami, wyróżniającymi znaczną część równin. Wisła ma swoje źródło w Karpatach, na południe od tych południowych wyżyn, granicząc w swym górnym biegu z pasmami lubelskimi i sandomierskimi, stanowiącymi przedłużenie wzgórz północnej Galicji [6]. Wśród sandomierskich są pasma sięgające ponad tysiąca pięciuset stóp wysokości. To jak na Polskę wielka wysokość. Na południe wznosi się galicyjska grupa Beskidów, a równolegle do nich, w kierunku południowo-wschodnim na polskim pograniczu przebiegają pomniejsze pasma górskie, z których najwyższe szczyty znane są jako Góry Świętokrzyskie. The wzgórza jej południowo-zachodniego pogranicza skrywają bogactwa mineralne Polski. Jak dotąd ogólnemu charakterowi polskiego krajobrazu udziela się dzikość i urok karpackiej scenerii, ale wraz ze stopniowym przechodzeniem tych południowych wzgórz w centralne równiny, ukazuje się typowa Polska w całej swej nieciekawej nagości. Rozległe równiny rozciągają się aż po mglisty horyzont, a wielkie rzeki wiją się przez nie leniwie w pętle i łuki, tu rozlewając się w jeziora i bagna, tam granicząc z piaszczystymi pustkowiami, które porastają skąpe krzewy. Kraj w znacznej mierze stanowi obraz bezludnej pustki. Na wielkich obszarach przez całe mile nie znajdzie się żadnych wiosek ani domostw, żadnych pastwisk, ogrodzeń [7] – niczego – jedynie suche nieużytki, tu i ówdzie urozmaicone grupkami skarlałych drzew i szerokimi połaciami pokrytymi kępami przerośniętej, bagiennej roślinności. To zdaje się najbardziej uderzające cechy tej krainy niespełnionych ideałów.

Ogólnie płaski i bagnisty charakter centralnych regionów wskazuje na pochodzenie jeziorne w niedalekiej geologicznej przeszłości i to osady aluwialne tych prehistorycznych jezior czynią polską glebę zdatną do uprawy pszenicy. Polskie rzeki są spławne jedynie kilka miesięcy w roku, niemniej stanowią bardzo ważne arterie handlowe, łączące Polskę kanałami tak z Rosją na wschodzie jak i z Niemcami na zachodzie. W rosyjskiej części Polski Wisła połączona jest z Niemnem; rzeka Bzura będąca dopływem Wisły połączona jest z Wartą, której koryto przekształcono celem usprawnienia nawadniania. Nawet Holandia nie korzysta lepiej ze swojego płaskiego kształtu niż Polska. Z drugiej strony zaniedbano komunikację kolejową i możliwości Polski do szybkiej mobilizacji i koncentracji wojsk celem obrony jej granic są praktycznie znikome. Płaskie równiny Polski rozciągają się na północ aż po południowe zbocza wznoszącej się na 700 czy 800 stóp ponad poziom morza wyżyny oddzielającej Polskę od Bałtyku. Jeden z regionów Polski, region suwalski, wystaje się na północny-wschód, przebiegając przez tę wyżynę aż po górny Niemen, który stanowi jego wschodnią granicę. W tych północnych rejonach powtarzają się dominujące cechy rozległych równin usianych jeziorkami, które łączą wolno płynące strumyki, i poprzecinanych tu i ówdzie torfowiskami, mokradłami i piaszczystymi terenami, ze sporadycznymi pasmami żyzności i surowego lasu sosnowego. Położenie geograficzne regionu suwalskiego, wystającego nieregularnie po Kowno i oddzielającego Prusy Wschodnie od Rosji, zamyka polski bufor między Niemcami a Rosją. Na zachód od Wisły, która przecina Polskę z południa na północ, przeważają w większości te same cechy. Poniżej Warszawy Wisła meandruje przez płaskie równiny, zmieniając od czasu do czasu swój bieg, sąsiadując od zachodu z rozległymi bagnami i mokradłami leżącymi wokół Kalisza i graniczącymi z Wartą. Wisła płynie przez wielką centralną równinę w kierunku północnym i północno-zachodnim, przy średniej szerokości około 1000 jardów; jest jednak podatna na bardzo rozległe powodzie, częściowo z powodu gromadzenia się lodu w jej dolnym biegu, a częściowo z powodu karpackich opadów, tak że jej wody rozlewają się czasami do 150 mil na wschód od rzeki. Wciąż wycina ona swoje koryto i być może je podnosi, tak że, jak Indus i wiele innych wielkich rzek, może będzie kiedyś płynąć na wyższym poziomie niż równina. Ważne miasta rzadko znajdują się na brzegach takich rzek. Kraków, Sandomierz, Warszawa, Płock (który zmienił brzeg, na którym leży), Iwanogród [8] i Modlin to główne miasta na Wiśle, która przecina ostatecznie podwyższony teren na południe od Bałtyku i łączy się z owym morzem w pobliżu Gdańska. Jest ona spławna dla niewielkich łodzi od Krakowa po morze, ale główny ruch odbywa się poniżej środkowego biegu rzeki, gdzie każdego roku prowadzi się intensywny handel zbożem, wełną i drewnem.

[1] Wydrukowane jako Durna, co przy stosowanych czcionkach wygląda bardzo podobnie do ówczesnego angielskiego zapisu Dwina.

[2] Autor, zgodnie z angielską praktyką, pisze odpowiednio Red Russians i White Russians, czyli czerwoni i biali Rosjanie, w odróżnieniu od Ruthenes czy Ruthenians czyli Rusinów.

[3] Teutonic knights to (poza małą literą) nieformalne angielskie określenie rycerzy zakonu niemieckiego, analogiczne do polskiego „Krzyżacy”. Przekładam je jednak jako „teutońscy rycerze”, bo Holdich wyraźnie skupia się na niemieckości wrogich rycerzy i nic nie wspomina o żadnym zakonie, a wręcz – stosując w drugim wyrazie małą literę – ukrywa fakt, że chodzi o konkretną organizację, a nie po prostu o malownicze odniesienie do rycerzy będących Niemcami.

[4] Autor cytuje napisane przez Williama R. Morfilla hasło Poland z dziewiątej edycji Encyclopædia Britannica. Zaczerpnął zresztą stamtąd (nie zawsze wiernie) wiele innych sformułowań i było to najwyraźniej jedno z głównych źródeł jego szkicu historycznego.

[5] Autor pisze po prostu Vistula province czyli "prowincja wiślańska". Ciekawy jest jednak sposób, w który skraca on w tym miejscu hasło Morfilla wspomniane w poprzednim przypisie. Encyklopedia opisując rezultaty traktatu z roku 1814 punktuje bowiem krótkie opisy zaboru austriackiego (punkt pierwszy), pruskiego (punkt drugi), opis sprawy Krakowa (punkt trzeci) i otwiera punkt czwarty, opisujący zabór rosyjski, słowami "reszta dawnej Polski (...) powróciła do Rosji". Holdich całkowicie pomija dwa pierwsze punkty, by po krakowskiej dygresji stwierdzić, że "Całość dawnej Polski przypadła Rosji". Jak widać w dalszym opisie, Polska Holdicha ogranicza się do zaboru rosyjskiego.

[6] Zdaje się, że autor nieco namieszał, być może skracając i reorganizując fragmenty o geografii z hasła o zaborze rosyjskim (Poland, Russian autorstwa "księcia anarchistów" Piotra Kropotkina) w dziewiątej edycji Encyclopædia Britannica, którym ewidentnie posługiwał się tu i w innych miejscach. Wznoszące się miejscami ponad 1500 stóp "pasma sandomierskie" i opisywane niżej Góry Świętokrzyskie to te same góry; w analogicznym opisie Kropotkina mowa też, zgodnie z geograficzną rzeczywistością, o Wyżynach Lubelskiej i Sandomierskiej, a nie o pasmach górskich.

[7] Dosłownie "żywopłotów".

[8] Dęblin.

(link do części drugiej)



tagi: maria antonina czaplicka  czaplicka  granice polski  thomas holdich  królewskie towarzystwo geograficzne 

tomasz-kurowski
13 czerwca 2020 11:47
11     1674    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

umami @tomasz-kurowski
13 czerwca 2020 17:39

Wielkie dzięki!

Hrabia Żółtowski, niestety, w swoich Wspomnieniach nie zahaczył nawet jednym zdaniem o to Towarzystwo. Są bardzo krótkie, jakby przyświecała mu myśl, żeby się nie chwalić.

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski
13 czerwca 2020 18:11

zwanymi czasem Czerwonymi Rusinami
Ja myślę, że chodziło mu o Ruś Czerwoną, albo się pomylił i zamiast Red, chciał użyć Little — Małorosja.

A tak poza tym — Polska jako bagno i nieszczęśliwy kraj, nie do obrony.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @umami 13 czerwca 2020 18:11
13 czerwca 2020 19:49

Racja, zresztą naczelny słowianofil oksfordu William Morfill, od którego ściąga Holdich, istotnie wymienia w tej liście właśnie Little Russians czyli Małorusów, więc ci Czerwoni to kreatywny dodatek Holdicha (swoją drogą Morfill, ogólnie dużo lepiej poinformowany, używa później Red Russia jako zamiennika Galicia). Mój komentarz o angielskich praktykach odnosił się głównie do tego, że choć znają oni pojęcia Rusi czy Rusinów, to piszą niezmiennie o Rosjach różnych kolorów (czy rozmiarów).

Dziwnych pomyłek tu zresztą sporo; szczególnie urzekający jest ten Henryk Walezy utykający hulaszczo we Wiedniu i nigdy nie docierający do Francji. Źródło do szkicu wykryłem dość późno (najpierw "przebiegłem" się po tekście i wstępnie go przetłumaczyłem, by znacznie później wrócić do różnych "dziwnych" szczegółów) i analiza porównawcza względem oryginałów Morfilla i Kropotkina obnaża nieszczególną rzetelność pułkownika. Na przykład anegdotę o strzelaniu do psów Morfill przytacza opisując Fryderyka Augusta; Holdich streszczając skleja dwóch sąsiadujących w tekście Augustów i przypisuje ją Poniatowskiemu.

Ogólnie tekst, zwłaszcza na etapie tych szkiców, to materiał do chwytania się za głowę. Przypomina mi żartobliwą radę o uzyskiwaniu pomocy od ekspertów, której ktoś mi kiedyś udzielił: zamiast prosić kogokolwiek o pomoc czy opisywać problem na specjalistycznych forach, na co żaden z bywalców nie raczy odpowiedzieć, najlepiej po prostu zacząć pisać na dany temat ciężkie głupoty. Eksperci sami się zbiegną, by z pianą na ustach, we własnym zakresie i na własny koszt nas naprostować. Patrząc od tej strony już wcale mnie nie dziwi pojawienie się na spotkaniu Towarzystwa pani Czaplickiej, nawet z jej własnej inicjatywy, choć była przecież ekspertem od Syberii a nie Polskiej historii czy geografii. Czytając Holdicha sam się prawie wybierałem!

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @tomasz-kurowski 13 czerwca 2020 19:49
13 czerwca 2020 21:16

(Oczywiście gwoli jasności "Fryderyk August", którego Holdich zlepił z Poniatowskim to elektor saski, to znaczy nasz August III Sas)

zaloguj się by móc komentować

umami @tomasz-kurowski 13 czerwca 2020 19:49
14 czerwca 2020 00:07

Po Francuzach niczego innego się nie spodziewałem, jak wizyty, rzecz jasna po drodze, w jakimś wiedeńskim tingel-tanglu ;)

zaloguj się by móc komentować

Jazgarz @tomasz-kurowski
14 czerwca 2020 09:27

No tak...

Troche to koliduje z opisem przedstawionym przez Stalagmita. Wydaje mi się, że adresatem takich laurek jest angielski plebs, któremu przyszło żyć w najgorszym miejscu świata i trzeba odpowiedni zohydzić wszystko pozostałe, żeby zapomnieć o rodzimej biedzie,o której można zrobić osobny przedmiot szkolny 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @tomasz-kurowski
14 czerwca 2020 09:36

I ten dureń wytyczał granice? Ja tylko powtórzę swoją definicję państwa - to jest organizacja służąca zabezpieczeniu i ochronie rynków. Granice państwa to granice tych rynków. Żadna topografia nie ma tu nic do rzeczy, to są wymysły emerytowanych kretynów w mundurach. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @gabriel-maciejewski 14 czerwca 2020 09:36
14 czerwca 2020 13:34

Kiedyś miała, gdy technika wojskowa musiała takie rzeczy brać pod uwagę w celu ochrony tychże rynków. Od przynajmniej 200 lat niespecjalnie musi, z wyjątkiem może ekstremów typu Szwajcaria, czy ostatnio Afganistan. 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Jazgarz 14 czerwca 2020 09:27
15 czerwca 2020 00:16

To zdecydowanie było adresowane do maluczkich, co widać nawet po cenie (osiem szylingów i sześć pensów, jak głosi ówczesna prasa - w otoczeniu książek za szylingów osiemnaście); zresztą cytat o "najprostszym możliwym języku" pochodzi ze wstępu książki. Łącząc to pokrętnie z tematem przedmiotów szkolnych - Królewskie Towarzystwo Geograficzne angażowało się wówczas mocno w edukację, starając się (co w końcu się udało) wprowadzać powszechnie edukację geograficzną do brytyjskich szkół i egzaminów służby cywilnej. Holdich był rówlegle także prezesem osobnej organizacji, Stowarzyszenia Geograficznego (Geographical Association), skupionej ściśle na kwestiach oświatowych, w imieniu której podkreślał wagę nauczania o komercyjnych aspektach geografii, mówiąc że niemiecka i rosyjska konkurencja zaczęła wypychać przed wojną Wielką Brytanię z pewnych rynków.

Część drugą wrzucę jednak rano; staram się znaleźć pierwotne źródło pewnych sformułowań dla uzupełnienia przypisów (choć nie wiem czy to warte zachodu).

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski 14 czerwca 2020 09:36
15 czerwca 2020 00:49

Może być też tak, że to jedno, publiczne ramię działalności Towarzystwa, wymierzone w szeroko pojęty lud, podczas gdy drugie podawało rządowi bardziej fachowe raporty. Na przykład Maria Czaplicka, która przynajmniej w momencie śmierci była już członkinią Towarzystwa (ciężko ustalić kiedy nią została - sposób w jaki przedstawiano ją w 1919 roku sugeruje, że jeszcze nią nie była) i otrzymała od niego w 1920 roku grant, sporządzała ponoć jakieś raporty dla władz, o których w zasadzie nic nie wiemy. Na pewno Towarzystwo wykonywało świetną robotę dla rządu od strony czysto techniczno-kartograficznej, ale jeśli wierzyć opracowaniom wpływ na politykę Imperium pozostał dla niego w sferze ambicji i frustracji. Ostatecznie, poza skromną reprezentacją Sekcji Geograficznej Sztabu Generalnego, nikogo z tych wybitnych geografów nie zaproszono do Paryża, choć pochylano się tam nad stworzonymi ich wielkim wysiłkiem mapami i pojawili się tam czołowi eksperci z innych krajów, jak choćby nasz Eugeniusz Romer.

To zresztą bardzo ciekawe, bo wygląda to tak, że wszystkie inne strony zabrały ze sobą na konferencję czołowych ekspertów, a Brytyjczycy - same mapy.

Jeśli zaś istotnie horyzonty czołowych ekspertów ograniczały się do tego typu opracowań, to chyba dobrze świadczy o Imperium, że wskazało im ono miejsce przy desce kreślarskiej, a nie przy stole.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @gabriel-maciejewski 14 czerwca 2020 09:36
15 czerwca 2020 01:01

Co do samego Holdicha wypada też nadmienić, że był to już wówczas 75-letni, głuchy staruszek. Niewykluczone, że miał tu służyć bardziej ozłoconym długą służbą nazwiskiem, niż piórem czy umysłem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować