Pomidor i susza
Andrzej z Gdańska w bardzo ciekawej i obszernej notce opisał dziś „temat rzekę”, jakim jest woda, a ja – jak to się czasem zdarza – przeholowałem z długością komentarza, tworząc ostatecznie własny wpis. Dziękuję za inspirację – jednak coś przed końcem roku napisałem!
Jeśli chodzi o wodę, to za szczególnie ciekawy uważam kontrast między procesami naturalnymi a intensywną działalnością człowieka, oraz to całe spektrum między pozornym poddaniem się naturze, tudzież „woli Bożej”, a dokopywaniem się do naturalnych, podziemnych zbiorników wodnych, budowaniem kanałów irygacyjnych, tam, czy innych projektów inżynierii wodnej. Dość powiedzieć, że te tamy i sztuczne zbiorniki to z reguły nic innego, jak własnoręczna, ludzka próba równomiernego „dozowania deszczu”, o które w żartobliwym wstępie pana Andrzeja mogłyby modlić się ekolożki.
Przy czym „wolę Bożą” umieszczam powyżej w cudzysłowie, bo zdaje mi się (choć nie jestem teologiem i nie będę się upierał), że Bóg jednak kazał czynić sobie ziemię poddaną. A poddanie się nazywam „pozornym”, bo z reguły chodzi nie o zawieszenie ludzkiej działalności, a o inną ludzką działalność, często równie mocno wyspecjalizowaną. Chyba że mamy tylko zostawiać ziemię odłogiem, i jedynie o to chodzi ekolożkom.
Opowiem coś z mojej dziedziny i praktyki. Pracowałem przy brytyjsko-indyjskim projekcie badawczym, w którym zajmowaliśmy się genetyką pomidorów, ze szczególnym skupieniem na oporności tychże na suszę. Pomidory, jako drugie (po blisko spokrewnionym ziemniaku) pod względem rozmiaru upraw warzywo na świecie, to wielki biznes, a przy tym biznes bardzo zróżnicowany. Istnieje wszak wiele rodzajów i odmian pomidora, chociaż tu akurat skupię się na jednym rozróżnieniu i dwóch kategoriach.
Otóż w północnej Europie, klimatycznie bardzo odległej od południowoamerykańskiej ojczyzny pomidora, uprawia się to warzywo głównie w szklarniach albo tunelach foliowych. W Polsce to jakieś trzy czwarte upraw, w Wielkiej Brytanii jeszcze więcej. Owoce powinny być ładne, jędrne, o jednolitym rozmiarze i kolorze, tak by dobrze prezentowały się na sklepowej półce i nęciły klientów do zakupów po względnie wysokiej cenie. Wymienione cechy są istotne dla odmian pomidora uprawianych w północnej Europie i szczególnie pod tymi względami ulepsza się te odmiany – choć zdradzę Wam, że w dzisiejszych czasach co ambitniejsi producenci materiału siewnego [1] zaczynają też nieśmiało pobąkiwać o smaku produktu. Jednak oporność na suszę jest już całkowicie poza kręgiem zainteresowań rolnika uprawiającego pomidory w szklarni. W pełni kontroluje on bowiem nawodnienie uprawianych roślin i nie jest bezpośrednio zdany na intensywność opadów. Kontroluje też temperaturę, czasem stosuje sztuczne nasłonecznienie... ktoś nieżyczliwy mógłby zarzucić, że to uprawa w warunkach niemal laboratoryjnych, jak najdalej od natury, a wszystko dla wygody i zbytku przyzwyczajonego do luksusów europejskiego konsumenta. Ja nieżyczliwy nie jestem.
Północnoeuropejskiego rolnika interesować może jeszcze zapotrzebowanie pomidorów na wodę, tudzież wydajność jej wykorzystania, ale to już całkiem osobne cechy, o znacząco innej od oporności na suszę podstawie genetycznej. W oporności na suszę chodzi bowiem nie tyle o to, by roślina wydajnie gospodarowała wodą, a o to, by w obliczu tymczasowego niedoboru wody nie zaczęła obumierać. Najlepiej, by tymczasowo spowolniła lub zatrzymała wzrost, przeczekała trudne warunki, a następnie rosła dalej, gdy woda powróci. Chodzi więc o tolerancję rośliny dla nierównomiernego „dozowania deszczu”. W szklarni musiałoby dojść do karygodnych zaniedbań, by była to cecha szczególnie potrzebna.
Jednak dla drugiej kategorii pomidorów, a przy tym dla drugiego członu mojego brytyjsko-indyjskiego projektu, oporność na suszę to cecha niesłychanie ważna. W Indiach bowiem, podobnie jak w innych krajach o klimacie bliższym południowej Ameryce, pomidory uprawia się głównie w polu. Jest to produkcja tańsza, a produkt jest, ze względu na zmienne warunki, z reguły bardziej zróżnicowany i niekoniecznie musi podobać się na półce. Podlega on bowiem często przetworzeniu, a do klientów trafić może w postaci zup czy sosów, w których różne indywidualne niedoskonałości czy zróżnicowanie w kolorze lub rozmiarze ulegają homogenizacji. Rolnik kontroluje znacznie mniej zmiennych niż w szklarni, więc istotne stają się cechy pozwalające tolerować wystawienie na żywioł, w tym właśnie oporność na suszę. Pozornie więc uprawy w polu mogą się wydawać naturalniejsze od szklarniowych. Przynajmniej do czasu, gdy dowiemy się, że ktoś jednak płaci siedzącym w brytyjskich laboratoriach bioinformatykom i biologom molekularnym, żeby grzebali przy genomach i genach związanych z tymi polowymi pomidorami, przy użyciu całkiem nowoczesnych technologii... Poza tym relacja człowieka z naturą jest dość symetryczna – większe wystawienie na czynniki naturalne, oznacza też większe wystawienie natury na działalność człowieka. Dowolne środki zastosowane w polu bardzo swobodnie przenikać będą do środowiska. Kolejny temat rzeka!
Na koniec kilka słów o tym, czym zajmowaliśmy się w ramach naszego projektu. Otóż udomowione pomidory to jeden gatunek, Solanum lycopersicum. Dokonując selekcji, kreując i ulepszając odmiany, operuje się ciągle w obrębie genów i cech występujących w tym udomowionym gatunku, dokonując jedynie ich przetasowania. Jest tu pewnego rodzaju wąskie gardło – jeśli jakaś cecha nie występowała w udomowionej tysiące lat temu populacji, ani nie da uzyskać się jej przez proste, losowe mutacje, to nie mamy do niej dostępu. Jeden z moich przełożonych zażartował kiedyś, że gramy w tę samą grę, co selekcjonujący pierwsze odmiany przodkowie, tyle że obecna technologia pozwala nam widzieć karty.
Pomidor posiada jednak sporą liczbę dzikich krewnych [2], które udaje się krzyżować z naszą rośliną uprawną. Te dzikie gatunki stanowią pewien genetyczny rezerwuar, a zidentyfikowawszy w nich użyteczne w uprawie cechy, możemy próbować wprowadzić je – albo przez klasyczne krzyżówki, albo przez modyfikacje genetyczne – do odmian, które uprawiamy. Niektóre z dzikich krewnych pomidora, jak Solanum sitiens i Solanum chilense, są w stanie tymczasowo tolerować warunki wręcz pustynne. Badaliśmy więc genomy tych dzikich krewnych pod kątem genów związanych z opornością na suszę, które w przyszłości być może zostaną wprowadzone do odmian pomidora uprawianych w polu.
Dodam jeszcze jako ciekawostkę, że prowadzi się też badania w kierunku całkiem odwrotnym. To znaczy, zamiast szukać użytecznych cech w gatunkach dzikich i wprowadzać je do roślin udomowionych, bada się cechy, przez których selekcję udomowiono uprawiane dziś gatunki. W zamyśle, wprowadzając te cechy „udomowienia” do gatunków dzikich, otrzymać możemy całkiem nowe udomowione gatunki, dysponujące całym arsenałem nowych cech. Może więc już wkrótce dostępny na półce przecier lub keczup wcale nie będzie ze znanego dziś pomidora, a z całkiem nowego gatunku, prosto z chilijskiej pustyni.
[1] Po angielsku mówimy plant breeders. To temat na osobną notkę, ale od lat pracuję w swojej dziedzinie jedynie po angielsku i nierzadko mam problemy ze znajdowaniem polskich odpowiedników dla prostych „żargonowych” pojęć. Często ciężko mi zdecydować, czy to polski odpowiednik jest niezgrabny, czy ja niezdarnie operuję językiem...
[2] Jednym z takich gatunków jest Solanum chmielewskii. Jak wskazuje nazwa, nazwano go po pewnym doktorze Chmielewskim. Swego czasu próbowałem z inspiracji francuskiego kolegi odszukać, kto to był, co też jest może tematem na drobną notkę.
tagi: woda genetyka pomidory susza
tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 12:00 |
Komentarze:
Andrzej-z-Gdanska @tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 12:31 |
Pomidor czyli z włoskiego: pomo d’oro, dosł. „jabłko (owoc) ze złota”.
Cieszę się, że zainspirowałem do ciekawej notki. Sam temat notki jest interesujący również dlatego, że mamy informacje z pierwszej ręki. Dobrze jest, że SN ma "swojego" człowieka w tak ciekawej dziedzinie jak genetyka i do tego w obszarze roślin. Kiedyś obejrzałem ciekawy film o "dokonaniach" firmy MONSANTO i do dzisiaj nie mogę tego zapomnieć. Czy faktycznie jest tak źle jak czyni to ta firma i inne pewnie też?
tomasz-kurowski @Andrzej-z-Gdanska 20 grudnia 2022 12:31 | |
20 grudnia 2022 13:09 |
Kiedyś zadałem to samo pytanie i otrzymałem odpowiedź, że Monsanto jest "nie gorsze niż konkurencja, jak Bayer", co dziś mnie śmieszy, bo Bayer kilka lat temu wchłonął Monsanto, które nie istnieje już pod dawnym, zniszczonym skandalami szyldem. Moim zdaniem Monsanto zrobiło sporo złego, ale głównie od strony pestycydów niż GMO sensu lato (bo tak sensu stricto, to w ich GMO też chodziło o pestycydy...). Zmiany prawne na fali skandali uderzyły jednak głównie w GMO, szczególnie w Europie, która w efekcie jest do tyłu z badaniami.
Na marginesie: jestem bioinformatykiem, więc mówiąc o biologii czuję się czasem jak ekspert od teleskopów mówiący o gwiazdach, tudzież ekspert od kartografii mówiący o krajobrazach, choć mam z biologią bliski kontakt i muszę się w niej orientować. Pomidor to ostatecznie lepszy temat na notkę niż szczegóły algorytmów służących do złożenia jego genomu, nawet jeśli to te ostatnie bardziej interesowały mnie w toku badań :)
Paris @tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 17:37 |
No prosze,...
... jaki fajny wpis Panu wyszedl !!!
Nie dziwie sie, ze - moj ukochany pomidorek - stal sie ,,bohaterem,, brytyjsko-indyjskiego projektu, bo jednak klimat troszeczke nam sie zmienil. Z dziecinstwa pamietam, jakies 40 lat temu, ze pomidorek byl uprawiany bezposrednio w polu i zawsze sie udawal,... pomidorkow bylo zatrzesienie !!! Pamietam tez, ze malo ktory z sasiadow je palikowal, rosly sobie wiec naturalnie, jak Pan Bog przykazal te pomidorki tworzac - doslownie - olbrzymie koltuny... o jakims opryskiwaniu czy podlewaniu mozna bylo zapomniec.
Dzis - niestety - taka sielanka nie jest mozliwa. Od wielu lat z moja mama uprawiamy pomidorki tylko 2 odmian - w naszym uznaniu najlepszych - tzw. malinowy i bawole serce. Pomidorki sa malo wodniste, a ,,miesiste,, slodko-kwasne, doskonale na przetwory i do bezposredniego zjadania... pomidorki dorastaja do wielkich rozmiarow. Niestety, wada moich pomidorkow jest niezbyt duza plennosc... pomidorki trzeba zbierac bardzo delikatnie - doslownie - w bialych rekawiczkach. Trzeba je takze pryskac i chronic przed zaraza, i to doslownie kilka dni po wysadzeniu do folii, ale oprysk naturalny z pokrzywy jest doskonaly i niezawodny. Wymagaja tez dosc regularnego podlewania, co 3-5 dni, zalezy od pogody i naslonecznienia. Wymagaja tez prowadzenia przy sznurku albo palikowania, bo rosna najmniej na 2 metry wysokosci...
... takze, Panie Tomaszu, licze i mam nadzieje, ze to ,,udomowienie,, pomidorka jakos szczesliwie mnie ominie, choc wpis bardzo ciekawy.
Maryla-Sztajer @tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 18:42 |
Bardzo bardzo ciekawe. Dziękuję za taki fajny wpis
chlor @Paris 20 grudnia 2022 17:37 | |
20 grudnia 2022 18:51 |
Może te obecne odmiany które można kupić są szklarniowe i nie chcą rosnąć naturalnie, pod płotem. Dziadek sadził, i rosły dobrze. Teraz współczesne posadzone w tym samym miejscu padają jak muchy.
tomasz-kurowski @Paris 20 grudnia 2022 17:37 | |
20 grudnia 2022 18:54 |
Dziękuję bardzo za komentarz i miłe słowa!
W notce skupiłem się na różnicy między dwoma kategoriami pomidorów uprawianych przez rolników na dużą skalę, ale jest oczywiście i inna, zazwyczaj dużo smaczniejsza nisza, reprezentowana na przykład przez Panią i Pani mamę. Tę niszę też w jakimś stopniu obsługują producenci nasion. Niska plenność czy konieczność obsługi w (mniej lub bardziej dosłownych) białych rękawiczkach mogą wykluczyć odmianę z produkcji masowej, ale – przy odrobinie miłości – to nie są nieprzezwyciężone problemy dla wprawionej ogrodniczki, która w nagrodę może raczyć siebie i otoczenie owocem dużo lepszym, niż jakikolwiek dostępny w sklepie.
Na pocieszenie dla osób bez ogródka dodam, że te wszystkie cechy, o których mowa, niekoniecznie się wzajemnie wykluczają. To głównie kwestia priorytetów: producentom masowym bardziej zależało, żeby produkt był duży, wysokoplenny, żeby łatwo się go zbierało i transportowało, żeby długo wytrzymywał w magazynie... to cechy z reguły wspólne dla obu kategorii, o których pisałem, więc o nich nie wspominałem. Przy wielu dekadach selekcji według tych cech, inne cechy (np. smak) bywały zaniedbywane i „gubione”. Jak zresztą zażartowałem w notce: dziś, gdy już zebrano większość z tych „nisko wiszących owoców”, które tak smakują producentom, firmom transportowym, przetwórcom, supermarketom, zaczyna się w końcu myśleć o reintrodukcji cech lubianych przez klientów, jak smak. Powoli idzie, ale możemy doczekać powszechnej dostępności smacznych pomidorów w sklepach.
tomasz-kurowski @Maryla-Sztajer 20 grudnia 2022 18:42 | |
20 grudnia 2022 19:00 |
Ja dziękuję za komentarz.
tomasz-kurowski @chlor 20 grudnia 2022 18:51 | |
20 grudnia 2022 19:24 |
Może tak być. Warto też zaznaczyć, że wraz z selekcją zawsze traci się na różnorodności, która jest kluczowa dla odporności na patogeny i inne wyzwania środowiskowe. Stąd nowszym odmianom zdarza się gorzej znosić mniej kontrolowane warunki. Przy tym nie tylko dzicy krewni mogą służyć za "genetyczny rezerwuar" przydatnych cech. Również z banków nasion odkopuje się dziś dawne odmiany w poszukiwaniu użytecznej różnorodności. Jest w tym terminie trochę marketingu, ale mówi się często o takich starych odmianach, czasem wskrzeszonych z dawnych zasobów, jako o odmianach "heirloom", czyli (powiedzmy) "pamiątkowych".
Andrzej-z-Gdanska @tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 19:27 |
Mam trudne pytanie. :)
Pamiętam "czytankę" do nauki angielskiego z BBC na temat genetyki. Zapamiętałem konkluzję dotyczącą róż. Podobno można genetycznie "wyczarować" wiele odmian, ale róze tracą wtedy zapach... i właściwie przestają być różami. Potwierdzam to wąchając kwiaty w kwiaciarni. Czy na razie mamy problem?
Paris @chlor 20 grudnia 2022 18:51 | |
20 grudnia 2022 19:34 |
Nigdy nie interesowalysmy sie...
... z mama tymi nowymi odmianami, bo skoro mamy wspaniale pomidorki to nie bylo takiej potrzeby, ale bardzo mozliwe, ze one sa zmutowane i juz sie nie nadaja na pole... deszcze je zalatwiaja, kwasne deszcze.
Nasze pomidorki sa - tylko i wylacznie - z naszego wlasnego zbioru... i sa lekko ponad 30-letnie... nasion z takich pomidorkow nie ma juz w sprzedazy. Sa rozne inne krzyzowki malinowo i bawolopodobne, ale to nie to,... nawet nie ma porownania.
Paris @chlor 20 grudnia 2022 18:51 | |
20 grudnia 2022 19:34 |
Nigdy nie interesowalysmy sie...
... z mama tymi nowymi odmianami, bo skoro mamy wspaniale pomidorki to nie bylo takiej potrzeby, ale bardzo mozliwe, ze one sa zmutowane i juz sie nie nadaja na pole... deszcze je zalatwiaja, kwasne deszcze.
Nasze pomidorki sa - tylko i wylacznie - z naszego wlasnego zbioru... i sa lekko ponad 30-letnie... nasion z takich pomidorkow nie ma juz w sprzedazy. Sa rozne inne krzyzowki malinowo i bawolopodobne, ale to nie to,... nawet nie ma porownania.
Paris @tomasz-kurowski 20 grudnia 2022 18:54 | |
20 grudnia 2022 19:47 |
Wlasnie tak jest...
... nasze pomidorki to nisza, do handlu komercjalnego one sie nie nadaja, ale wypieszczone w przydomowym ogrodku to sam CYMES !!!
Klienci od lat bardzo doceniaja te nasze starania i to sprawia nam ogromna radosc i satysfakcje, takze finansowa... w tym roku sprzedalam ich ponad 120 kg, a na zakonczenie klienci pytali czy beda w przyszlym roku, bo nie wyobrazaja sobie zeby ich zabraklo.
Poza tym jeszcze ok. 10 kg zielonych pomidorkow mam w piwnicy, po przyniesieniu do domu w ciagu 2-3 dni staja sie czerwoniutkie... chyba teraz lepiej smakuja niz w lipcu czy sierpniu...
... taki to wspanialy jest pomidorek !!!
tomasz-kurowski @Andrzej-z-Gdanska 20 grudnia 2022 19:27 | |
20 grudnia 2022 20:05 |
Zdaje się, że zapach róż "zgubiono" z wielu odmian przy okazji intensywnej selekcji na żywotność, podobnie jak zgubić mogły się pewne cechy smakowe pomidorów przy selekcji na rozmiar, wytrzymałość, etc., o czym pisałem we wcześniejszym komentarzu. Czyli ponownie chodziłoby o priorytetowe traktowanie cech ważnych głównie dla producenta i sprzedawcy - żeby róża długo przetrwała po ścięciu, w transporcie, w kwiaciarni, ewentualnie w wazonie... Chyba zbadano już podstawy genetyczne zapachu róż i pracuje się nad jego "reintrodukcją" do popularnych i żywotnych, choć niepachnących odmian. Przy czym kontrola nad cechami u popularnych odmian róż ozdobnych może być dość skomplikowana, bo to z reguły tetraploidalne hybrydy...
Obecnie pracuję nad genomami malin, którym do róż dużo bliżej niż pomidorom.
tomasz-kurowski @Paris 20 grudnia 2022 19:47 | |
20 grudnia 2022 20:15 |
Winszuję i chętnie bym kiedyś spróbował :)
Przyznam się też, że mimo lat pracy przy ich genomach, nie spróbowałem nigdy tych naszych dzikich pomidorów, choć z tego co się orientuję ich owoce nie są trujące. Głównie ze względu na wysokie stężenia fungicydów, których używamy w naszej szklarni, bo te już zatruć mogą jak najbardziej. Choć jacyś doktoranci chyba próbowali i nic im nie było...
MarekBielany @tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 21:06 |
Znakomite wpisy panów Andrzeja i Tomasza.
Panie Tomaszu na końcu wyjaśnienie odnośnika [1] jest bardzo ważne.
Nie ma (ja znam tylko jeden, bo go kupiłem w antykwariacie ok.1985) słowników branżowych.
Z mojej strony jak ktoś płytkę nazywa waflem, to wiem, że pracował od początku za granicą.
P.S.
ten który mam, jest w czterech językach, podzielony na cztery sekcje (kolor).
Paris @tomasz-kurowski 20 grudnia 2022 20:15 | |
20 grudnia 2022 21:21 |
Dziekuje, Panie Tomaszu,...
... pomysle o Panu przy okazji ktorejs z jesiennych konferencji LUL`a i napewno kilka pomidorkow Panu przywioze,
tomasz-kurowski @MarekBielany 20 grudnia 2022 21:06 | |
20 grudnia 2022 22:06 |
Miałem parę razy taką sytuację, że przychodził do mnie z prośbą o pomoc polski student, który pisząc u nas pracę dyplomową, musiał jednocześnie – w ramach unijno-międzyuczelnialnego programu partnerskiego – przygotować abstrakt pracy w wersji polskiej. Musieliśmy się momentami nieźle natrudzić, by ustalić najszerzej przyjętą polską wersję jakiegoś terminu. Za kamienie z Rosetty służyły istniejące dwujęzyczne abstrakty i publikacje polskich naukowców.
tomasz-kurowski @Paris 20 grudnia 2022 21:21 | |
20 grudnia 2022 22:07 |
W takim razie również będę musiał coś przygotować :)
grudeq @Andrzej-z-Gdanska 20 grudnia 2022 12:31 | |
20 grudnia 2022 22:08 |
A ziemniak to po francusku: Pomme de terre - czyli jabłko ziemi. ale dobrze wiedzieć, żrodłosłów pomidorków również.
grudeq @tomasz-kurowski | |
20 grudnia 2022 22:08 |
Rzecz ciekawa. A laik zapyta, a czy dałoby się połączyć pomidory z kaktusami?
Paris @tomasz-kurowski 20 grudnia 2022 22:07 | |
20 grudnia 2022 22:33 |
OK, z przyjemnoscia sie wymienie,
tomasz-kurowski @grudeq 20 grudnia 2022 22:08 | |
20 grudnia 2022 22:54 |
Zdaje mi się, że nadawanie pięknych nazw było elementem kampanii mającej na celu przekonanie tak zwanego prostego ludu do jedzenia tych warzyw, mimo ich podobieństwa do trującego europejskiego kuzynowstwa.
tomasz-kurowski @grudeq 20 grudnia 2022 22:08 | |
20 grudnia 2022 23:05 |
To o wiele za daleko na jakieś krzyżówki. Na przysłowiowego chama dałoby się przy pomocy inżynierii genetycznej wprowadzić geny z jednego gatunku do drugiego, ale przeniesienie w ten sposób jakiegoś nietrywialnego mechanizmu, na przykład związanego z opornością na suszę, to przy złożoności takich systemów i naszym obecnym poziomie ich zrozumienia za trudne. To jak próba przeniesienia masztu z jachtu do samochodu. W większości przypadków ograniczeni jesteśmy albo do przenoszenia elementów bardzo prostych (np. wydzielanie jakiegoś pojedynczego białka), albo do przenoszenia analogicznych części między bardzo podobnymi krewniakami. Stąd wielka użyteczność bliskich, choć dzikich krewnych udomowionych gatunków, o której pisałem.
atelin @Andrzej-z-Gdanska 20 grudnia 2022 19:27 | |
21 grudnia 2022 08:38 |
Nie mają pachnąć te róże, nie mają smakować pomidorki...
Mają wyglądać!
Andrzej-z-Gdanska @atelin 21 grudnia 2022 08:38 | |
21 grudnia 2022 09:25 |
I reszta warzyw i owoców też. :(
Dlaczego (i czy) zostawiono "w spokoju" pomarańcze, banany, cytryny i inne "południowce"?
tomasz-kurowski @atelin 21 grudnia 2022 08:38 | |
21 grudnia 2022 09:26 |
Mają wyglądać. Pachnąć lub smakować mogą.
Element pocieszenia w notce zawiera się w tym, że cechy zgubiono przy okazji zbierania innych, jako efekt uboczny, a nie celowo, oraz że da się, a nawet bywa chęć, je przywrócić. Nie jest tak zawsze, również w rolnictwie, ale to temat na osobną notkę. Luźne i powierzchowne skojarzenie z rysunkiem z Puncha, z roku 1934:
HITLER: Jestem pewien, że ucieszy Panią wieść, że poważnie rozważam przyjęcie Pani słynnego motta - przynajmniej jeśli chodzi o "równość".
FRANCJA: A co z wolnością i braterstwem?
HITLER: Nie zamierzam obecnie na nie nalegać.
tomasz-kurowski @Andrzej-z-Gdanska 21 grudnia 2022 09:25 | |
21 grudnia 2022 09:54 |
W takich cytrusach, a w zasadzie ogólnie w organizmach drzewiastych, dużo dłużej trwa "pokolenie". Nawet szczepiąc na gotową podkładkę, trzeba czekać kilka lat na owoce. A jeśli chcemy selekcjonować cechy w podkładce, to trzeba czekać kilkadziesiąt lat. Wiele popularnych kultywarów to też różne hybrydy, często same w sobie bezpłodne, więc na przykład trzeba dokonywać krzyżówek i selekcji na rodzicach, a potem ponownie tych rodziców krzyżować, by móc ocenić, czy uzyskaliśmy w potomstwie pożądaną cechę. W dodatku wiele roślin źle znosi chów wsobny, który bardzo się przydaje do "izolacji" użytecznych cech. Rozmnażanie selektywne takich cytrusów to w efekcie bardzo powolne, bardzo długoterminowe projekty. Czyli nie za dużo zdążyliśmy ulepszyć i nie za dużo zepsuć. Pocieszę i postraszę, że dzięki nowym technologiom będzie się to dało robić znacznie szybciej. Bo, jak mówił mój przełożony, teraz widzimy karty w tej grze. A czasem możemy nawet niepostrzeżenie wsunąć jakąś do talii.
Z kolei większość pomidorów dobrze znosi chów wsobny i bez problemu można uzyskać dwa pokolenia na rok. Ambitni mówią, że da się i cztery! Nic tylko krzyżować.
Maginiu @tomasz-kurowski 20 grudnia 2022 13:09 | |
21 grudnia 2022 13:30 |
"więc mówiąc o biologii czuję się czasem jak ekspert od teleskopów mówiący o gwiazdach, tudzież ekspert od kartografii mówiący o krajobrazach"
Ja natomiast, będąc przekonany, że wiem coś o uprawach pomidorów (a jakże, mam warzywnik), byłem - okazuje się - jak operator koparki, który myśli, że jest architektem krajobrazu. Pańska notka zainspirowała mnie do zainteresowania się, jak uprawiane są w Polsce pomidory - bo taka popularna opinia (taka hm... sklepowa), jaką i ja uznawałem za wiarygodną, to taka, że dlatego pomidory teraz są niesmaczne, bez aromatu i tradycyjnego smaku, bo pochodzaą z hydroupraw, a uprawy gruntowe całkowicie zlikwidowano. Okazuje się, że prawda jest zupełnie inna, a generalnie głównym czynnikiem mającym wpływ na wybór pomidora do uprawy szklarniowej (ok. 20% powierzchni upraw), jest... koszt potrzebnej energii, a pomidora do gruntu (80% powierzchni upraw) koszt dostarczenia potrzebnej wody (deszczownie lub... modlitwa). Przy czym efektywność produkcji szklarniowej to ponad 320 ton z hektara, a gruntowej tylko 25 ton z hektara.
Czyli - o aromacie pomidora decydują a jakże - pieniądze.
tomasz-kurowski @Maginiu 21 grudnia 2022 13:30 | |
21 grudnia 2022 14:44 |
Zgadza się, przy czym koszty energii zależą od sezonu, bo chodzi głównie o ogrzewanie i oświetlenie. W kontekście badawczym prowadzić to może do ciekawych racjonalizatorskich wygibasów. Można na przykład jeden sezon i jedno pokolenie eksperymentalnej populacji wyhodować w Anglii, potem nasiona posłać do ciepłego kraju, gdzie zagraniczni partnerzy wyhodują kolejne pokolenie, następne nasiona odeślą do Anglii... i tak na zmianę w toku kilkuletniego projektu. Akurat przy opisywanych w notce badaniach podobne pomysły rozbiły się o problemy natury organizacyjnej, to znaczy długie procedury kontroli materiału biologicznego przekraczającego granice Indii, ale "na papierze" da się tak oszczędzić spore pieniądze i wydać je na coś (badawczo) ciekawszego.
Te 320 ton z hektara na 20% powierzchni i 25 ton z hektara na 80% powierzchni nawet zgadza się z proporcją "trzech czwartych" pomidorów szklarniowo-tunelowych, które podałem w notce. Cieszę się, bo była to wartość zasłyszana, której przy pisaniu notki nie weryfikowałem :)
zkr @tomasz-kurowski 20 grudnia 2022 18:54 | |
21 grudnia 2022 15:03 |
> Przy wielu dekadach selekcji według tych cech, inne cechy (np. smak) bywały zaniedbywane i „gubione”.
Slyszalem kiedys, bedac w Niemczech, ze Holendrzy powinni dostac nagrode Nobla z fizyki.
Za czwarty i piaty stan skupienia wody :)
Czwarty to holenderskie pomidory a piaty to holenderskie ogorki.
tomasz-kurowski @zkr 21 grudnia 2022 15:03 | |
21 grudnia 2022 15:47 |
Holandia to światowy lider w agronomii w ogóle, a już szczególnie w twórczej hodowli roślin i nasiennictwie. Spokojnie i odruchowo można ich obarczać winą (albo chwalić) za dowolną nowinkę z tych dziedzin i bardzo często będzie się miało rację :)
Gdzieś już o tym pisałem, chyba w komentarzach u Marcina-K, ale to ciekawe, że na przykład nazwa "Wageningen" nikomu spoza wąskiej grupy dziedzin nic nie mówi, a to zdaniem wielu najlepsza uczelnia rolnicza na świecie. Ot, konsekwencje wysokiego poziomu specjalizacji.
MarekBielany @tomasz-kurowski 20 grudnia 2022 22:06 | |
21 grudnia 2022 21:30 |
A tak w ogóle to Monsanto kojarzę z pierwszą diodą LED i innymi z okolic Si.
Drugą taką marką jest Union Carbide.
Szyldy zostały przeorane, ale potencjał się zachował.
Szczerze ? to zazdroszczę.
:)
MarekBielany @MarekBielany 20 grudnia 2022 21:06 | |
21 grudnia 2022 22:24 |
Co do słowników.
W praktyce wystarczy poznać liczebniki, aby dobrać odpowiednie narzędzie do nakrętki.
Na szczęście choć jeżdżą po niewłaściwej stronie, to mają system metryczny a nie standartowy na tych tam wyspach.
tomasz-kurowski @MarekBielany 21 grudnia 2022 21:30 | |
21 grudnia 2022 22:49 |
Nic w przyrodzie nie ginie i z Monsanto sporo zostało, a Bayer wciąż obraca owocami ich pracy. Po prostu ten zniszczony szyld schowano. Spotkałem się z opinią, być może wynikającą bardziej z wysokiej brytyjskiej samooceny niż z faktów, że zarząd Monsanto po prostu za bardzo się rozzuchwalił w toku prowadzenia interesów w krajach Trzeciego Świata. Przyzwyczaili się, że presją i groźbami, a w najgorszym razie jakąś skromną łapówką wszystko da się załatwić... i gdy spróbowali tego podejścia z rządami Wielkiej Brytanii i Europy, te zwyczajnie wybiły im zęby. Głównie wizerunkowo. Uśmiech już nie ten.
Ostatecznie sprawę Monsanto znam głównie od strony czysto naukowo-technologicznej (a i to wybiórczo) i jest to jednak perspektywa niewystarczająca do pełnego zrozumienia wydarzeń.
tomasz-kurowski @MarekBielany 21 grudnia 2022 22:24 | |
21 grudnia 2022 22:51 |
Naukowo i inżyniersko jak najbardziej, ale jeżdżą dalej w milach, piją w pintach i ważą się w kamieniach :)
MarekBielany @tomasz-kurowski 21 grudnia 2022 22:49 | |
21 grudnia 2022 22:55 |
I wracamy do ...
pytania.
Ja już nie pytam.
Ale jak nazwa wskazuje to musi być jakieś włoskie miasto.
MarekBielany @tomasz-kurowski 21 grudnia 2022 15:47 | |
21 grudnia 2022 23:06 |
Tak.
Docenili, że nie warto obijać ziemniaka. Tylko tam im gumowe kołderki.
A kto wynalazł gable ?
MarekBielany @tomasz-kurowski 21 grudnia 2022 22:51 | |
22 grudnia 2022 21:38 |
zaloguj się by móc komentować
MarekBielany @MarekBielany 22 grudnia 2022 21:38 | |
23 grudnia 2022 22:36 |
a to już najbardziej:
During this time, the labs of St. Louis-based Monsanto Chemical Company, founded in the beginning of the century to produce the artificial sweetener saccharin, began working in this arena. In 1959...
tomasz-kurowski @MarekBielany 21 grudnia 2022 23:06 | |
26 grudnia 2022 19:52 |
A kto wynalazł gable ?
W ciemno mógłbym uwierzyć, że Holendrzy.
MarekBielany @tomasz-kurowski 26 grudnia 2022 19:52 | |
26 grudnia 2022 21:52 |
Nie wiem, ale być może.
Powtórzę. To co dziś (pewnie nie wszędzie) sprzedawane jest pod nazwą ziemniaki, kartofle, pyry ...
' to był co najwyżej pokarm dla chrumchrum (takie tam szynki, schaby, karkówki i boczki, a i słonina),
kopce !
Nie te historyczne, tylko z sezonu na sezon.
Rzeźbiły dłonie.
tomasz-kurowski @MarekBielany 26 grudnia 2022 21:52 | |
26 grudnia 2022 23:40 |
To temat na całkiem osobną i obszerną notkę, do której postaram się w najbliższym czasie przysiąść, ale ziemniak akurat od strony genetycznej zmienił się w ostatnich latach wyjątkowo mało, zwłaszcza od strony celowej działalności człowieka. Zmieniły się metody uprawy (o których ogólnie wiem dużo mniej), ale od strony tego, o czym pisałem w tej notce, to jest kreacji i ulepszania odmian, panuje (z bardzo ciekawych powodów!) stagnacja, którą dopiero dziś próbuje się skutecznie przełamać. Popularne odmiany, które kupuje się dziś, to często klony roślin sięgających nawet dziewiętnastego wieku.
Postraszę i powiem, że czasy "zaprojektowanego" ziemniaka dopiero nadchodzą.
MarekBielany @tomasz-kurowski 26 grudnia 2022 23:40 | |
27 grudnia 2022 20:20 |
Już się boję.
Daaawniej było tak, że wielu nowych sprzętów nie można było używać, bo napięcie spadło bardzo poniżej 220V.
Pamiętam, jak stary komputer z USA podłączaliśmy do 220 poprzez transformator i pewnego razu zauważyliśmy, że transformator jest nie-potrzebny.
Pomijam 50/60 Hz.
Ktoś wiedziony genialną myślą, zwiększył 220->230. Teraz woltomierz stoi na 236, skutecznie eliminując takie tam stare z żarzeniem lampy.
:)
To było dawniej, ale powiedziałem koledze, że często przepalają się żarówki w samochodzie. W odpowiedzi usłyszałem, abym sprawdził, ile Volt jest wybite/wydrukowane na cokole i sprawdził napięcie w instalacji.
To jeszcze lepsze niż 220-230 !
P.S.
te rzeźbione dłonie pozostały na fotografiach
i w pamięci (dobrej ale małej).