-

tomasz-kurowski : człowiek od genomów ([email protected])

Chleb z Chorleywood, czyli o triumfie piekarzy nad genetykami

Tytułowa wieś Chorleywood leży na obrzeżach Londynu, tuż za obwodnicą metropolii, na końcowym odcinku słynnej „Met”, czyli Metropolitan line, najstarszej linii londyńskiego metra. Jest to więc reprezentantka idyllicznego angielskiego „Metrolandu” [1], przodująca w statystykach zadowolenia z życia i poziomu zamożności. W kompleksie budynków ulokowanym przy wiejskim parku znajduje się dziś dom spokojnej starości, ale do 1996 mieściło się tam centrum badawcze, którego osiągnięcia, szczególnie te z lat sześćdziesiątych, do dziś kładą się cieniem na brytyjskie, a nawet światowe piekarstwo.

Z tym „cieniem” to trochę żart, bo w zasadzie chodzi o godną docenienia pracę świetnych fachowców, którą opiszę za chwilę. Zacznę jednak od stwierdzenia, że brytyjski chleb nie ma, delikatnie mówiąc, dobrej reputacji. Typowy bochenek, jaki znajdziemy w brytyjskim supermarkecie, to nieszczególnie smaczne pieczywo tostowe. Wciąż liczni na Wyspach Polacy kpią z niego otwarcie i wolą kupować chleb z polskich sklepów i piekarni. Miejscowym również zdarza się narzekać, choć są i obrońcy, którzy w ostateczności mogliby wesprzeć się autorytetem dwudziestowiecznego potentata przemysłu młynarskiego i spożywczego, Lorda Ranka. Kwestię jakości brytyjskiego chleba skwitować miał on komentarzem, że gdy w Savoyu zajada się ostrygami, to nie interesuje go smak podanego z nimi pieczywa [2]. W takim ujęciu chleb to tło, a jego smak i inne walory są nieistotne.

Całkiem przeciwne stanowisko zajmują z reguły najbardziej zawzięci [3] zjadacze chleba, którzy pieką go sobie sami. Czasem zdarza mi się to robić, więc naszkicuję temat od istotnej tu strony. Żeby chleb porządnie wyrósł, rzemieślniczy lub domowy piekarz musi zaopatrzyć się w specjalną, nieco droższą, mąkę chlebową. To znaczy, według brytyjskiej nomenklatury, w mąkę „mocną” (strong) lub „bardzo mocną” (very strong). Czym taka mąka różni się od „zwykłej” (plain) i co stanowi o jej mocy? Mąka, którą sam kupuję, pochodzi z Kanady – tak głosi etykieta. Dużą różnicę widać przy tym w podanych wartościach odżywczych: sto gramów tej kanadyjskiej mąki chlebowej zawiera czternaście gramów białka, a w stu gramach zwykłej jest ich tylko dziewięć. To w zasadzie wyczerpująca odpowiedź; o istotnych dla pieczywa właściwościach ciasta, zwłaszcza jego zdatności do wyrabiania, wyrośnięcia i utrzymania kształtu, stanowią przede wszystkim białka zawarte w mące, ze szczególnym wskazaniem demonizowanego w ostatnich latach glutenu. Tylko dlaczego Brytyjczycy muszą sprowadzać ten „produkt specjalistyczny” aż z Kanady? Czyżby sami nie uprawiali pszenicy? Otóż nie, Brytyjczycy uprawiają pszenicę na wielką skalę, bijąc ciągle rekordy wydajności. Z tym że jest to głównie pszenica nienadająca się na chleb... to znaczy, nienadająca się na chleb pieczony tradycyjnymi metodami. O co tu chodzi?

Częściowo chodzi o specyfikę lokalnego klimatu i dostępnych odmian. Klimat północno-zachodniej Europy, z łagodną zimą i dość chłodnym latem, sprzyja szczególnie niskobiałkowym odmianom o wysokiej wydajności. To znaczy łatwiej uprawiać tam odmiany dające bardzo obfite plony niskiej jakości zboża, zdatnego na mąkę do ciast, ciastek, czy sucharów [4], albo na paszę dla zwierząt, ale już nie do pieczenia chleba. Oczywiście istnieją lokalne, brytyjskie odmiany zbóż wyższej jakości, nadające się na chleb, ale charakteryzują się one niską wydajnością i nie są uprawiane na większą skalę od ponad półtora wieku. Po tym, jak w roku 1846 parlament pod wodzą Roberta Peela zniósł wcześniejsze restrykcje w imporcie zbóż, motywując to klęską głodu w Irlandii i wysokimi cenami żywności w ogóle, brytyjskie rolnictwo niemal całkowicie zarzuciło produkcję miejscowej pszenicy „chlebowej”, bo ta importowana zza mórz – kanadyjska, amerykańska, czy środkowo- i wschodnioeuropejska – była dużo tańsza. Naturalnie kontynuowano na Wyspach Brytyjskich uprawę pszenicy, ale skupiono się na odmianach nadających się jedynie na ciastka, suchary, lub paszę, dostarczających przy tym znaczących ilości słomy [5]. Pozwoliło to bić rekordy wydajności, co zresztą trwa do dziś – ostatnio gdzieś w Lincolnshire pobito rekord świata, dobijając do osiemnastu ton z hektara. Choć dobrze pamiętać, że rekord ten opiera się w dużym stopniu na wykorzystaniu odwrotnej zależności między wydajnością a jakością zboża. Ot, wysoki poziom specjalizacji!

Opisana hiper-specjalizacja ma oczywiście różne mniej i bardziej oczywiste wady. Wielka Brytania odczuła je szczególnie dotkliwie w okresie obu wojen światowych, kiedy to grasujące na Atlantyku okręty podwodne poważnie ograniczyły swobodę importu pszenicy chlebowej. Rozważano nawet reglamentację chleba, do której ostatecznie nie doszło, choć w 1942 roku miejsce zwykłego, białego chleba zajął nieszczególnie apetyczny, razowy „Bochenek Narodowy” (National Loaf), o ściśle kontrolowanym składzie. Wszystko to dało dodatkowy impuls badaniom, które rozpoczęto jeszcze przed pierwszą wojną. Powołany do istnienia w roku 1912 Instytut Hodowli Roślin (Plant Breeding Institute), pod przewodnictwem Rowlanda Biffena, otrzymał za zadanie stworzenie nowych odmian pszenicy: jakościowo odpowiednich do produkcji chleba, a przy tym na tyle wydajnych, by opłacało się je uprawiać brytyjskim rolnikom. Odkryta na nowo i szybko rozwijająca się na początku dwudziestego wieku genetyka mendlowska dawała nadzieję, że ta pszeniczna kwadratura koła może się udać. Pomimo pewnych sukcesów w tworzeniu i propagowaniu nowych odmian, praca instytutu szła jednak mozolnie. Najważniejszy przełom, który w końcu umożliwił Wielkiej Brytanii produkcję chleba z własnej mąki, nastąpił dopiero w roku 1961, już po śmierci Rowlanda Biffena.

I tu muszę przyznać się do pewnej zmyłki, której zapowiedź widać w tytule tekstu. Zajmujący się genetyką Instytut Hodowli Roślin mieścił się w Cambridge, a nie we wspomnianej na początku wsi Chorleywood, gdzie w roku 1961 dokonano chlebowego przełomu. W Chorleywood miało za to swoją siedzibę Brytyjskie Stowarzyszenie Badawcze Przemysłu Piekarskiego (British Baking Industries Research Association), założone w czerwcu 1946 roku [6]. Zespół Billa Collinsa, George’a Eltona i Normana Chamberlaina opracował tam nową, przemysłową metodę produkcji chleba, w której tradycyjną fermentację zastępuje napowietrzanie mechaniczne przy użyciu specjalistycznych mieszarek i odpowiednich polepszaczy, głównie emulgatorów i enzymów. Poza znaczną przewagą nad tradycyjnymi metodami, jeśli chodzi o skalę i szybkość procesu, nowa metoda pozwoliła też na użycie niskobiałkowej, brytyjskiej mąki. Ostatecznie przekreśliło to najszczytniejszy z celów Biffena i jego następców – pszenica wysokiej jakości zwyczajnie przestała być aż tak potrzebna brytyjskiemu przemysłowi piekarskiemu. Chleb z Chorleywood błyskawicznie zawojował brytyjski rynek i do dziś nim włada.

Może nas zastanawiać, w jaki sposób Brytyjczyków przekonano do akceptacji tego produktu. Częściowym wyjaśnieniem może być fakt, że wprowadzony w 1942 roku „Bochenek Narodowy”, obowiązywał aż do października 1956. Przez czternaście lat Brytyjczyków szkolono więc w jedzeniu marnej jakości chleba, a produkt z Chorleywood przypominał już coś lepszego. Przy tym wypada zaznaczyć, że brytyjskie piekarnie uprzemysłowiono już sto lat wcześniej, kiedy John Dauglish opracował metodę spulchniania ciasta z użyciem wody gazowanej. W pewnym stopniu nie tyle pozbywano się więc tradycyjnego chleba, a po prostu zastąpiono stary proces technologiczny nowszym, opartym o gorsze składniki.

Co z naszymi pokonanymi, brytyjskimi genetykami? Pewnie jeszcze o tym napiszę, ale nowinki z zagranicy, na przykład odmiany półkarłowe od Normana Borlauga, w większości przyćmiły ich osiągnięcia. Popularne dziś odmiany brytyjskiej pszenicy odgrywają rolę służebną wobec potrzeb rynku i procesów technologicznych, to znaczy specjalizują się w wysokiej wydajności i składzie białkowym jak najlepiej dopasowanym do produkcji chleba metodą z Chorleywood. Jeśli chodzi o zawartość białka w ogóle – wszak to ważny składnik diety – to nie jest ona szczególnym priorytetem. Zawartość białka wydrukowaną na etykiecie chleba z supermarketu podkręcić dziś można przez dodanie taniej mączki sojowej.

Za podsumowanie posłuży mi cytat ze świetnego artykułu [7], którym posiłkowałem się przy pisaniu tego tekstu, choć mowa tu akurat nie o białku, a o mikroelementach:

Nie było dotychczas żadnych bodźców ze strony przemysłu młynarskiego ani piekarskiego, które pozwoliłyby brytyjskim hodowcom roślin na uwzględnienie wartości odżywczych jako celu hodowli (...) Stąd czynniki odżywcze w jakości pszenicy również są pomijane, przez brak ich wartości w łańcuchu dostaw.

Sam cymes, takie zdania!

 

[1] Krąży wiele różnych stereotypów i ciekawostek dotyczących Metrolandu, czyli podczepionej pierwszą linią metra sieci podlondyńskich miejscowości, zasiedlonych przez raczej majętnych uciekinierów od wielkomiejskiego zgiełku. Za „bramę” do Metrolandu uchodzi stacja Baker Street, czyli po naszemu, nomen omen, Ulica Piekarska (na której mieszkać miał Sherlock Holmes, ale to już całkiem bez związku z tematem). Dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy i jak to skojarzenie (najlepiej z wdziękiem prestidigitatora) wpleść we wstęp, ale ostatecznie spycham je w przypis. Na autora literatury podróżniczej się nie nadaję.

[2] Anegdotę powtarzam za Brendą Bell ze strony Three Rivers Museum (https://trmt.org.uk/blog/baking-and-the-chorleywood-connection). J. Arthur Rank był potentatem przemysłu młynarskiego i spożywczego, a później również rozrywkowego. Odziedziczył i znacznie rozwinął rodzinny koncern młynarski, a także założył konglomerat rozrywkowy The Rank Organisation, skupiony szczególnie na przemyśle filmowym. Obecne wcielenie firmy (The Rank Group) wycofało się z kinematografii i prowadzi kasyna. Baron Rank nie doczekał się syna, więc nadany mu przez Elżbietę II tytuł szlachecki wygasł wraz z jego śmiercią w 1972 roku.

[3] Lub, jak chce jeden z moich znajomych: nieszanujący swojego czasu.

[4] Piszę o „ciastkach i sucharach”, ale chodzi mi o angielskie słowo „biscuit”, które dziś opisuje głównie ciastko czy herbatnik. W kontekście dziewiętnastowiecznym chodzi jednak przede wszystkim o suchary, które jako nadające się do długiego przechowywania były niezbędnym elementem ówczesnej logistyki wojskowej i morskiej. Produkowano je i handlowano nimi na wielką skalę.

[5] Bydło imperium brytyjskiego dokarmiono więc potrójnie: paszą, słomą i na nowych pastwiskach świeżo wyludnionej Irlandii.

[6] Dobrze tu zwrócić uwagę na zbieżność dat z początkiem okresu reglamentacji chleba. Jak wspomniałem w tekście, chleb nie był reglamentowany w okresie wojen światowych. Podlegał za to reglamentacji w okresie od lipca 1946 do lipca 1948.

[7] Fradgley et al. (2023). Balancing quality with quantity: A case study of UK bread wheat., w Plants, People, Planet.



tagi: genetyka  chleb 

tomasz-kurowski
13 lipca 2024 08:07
23     1305    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tomasz-kurowski @tomasz-kurowski
13 lipca 2024 08:09

P.S. Wykroiłem z tekstu z pięć wątków pobocznych, z których powstaną osobne notki. Redakcja to chyba najtrudniejsza cześć pisania...

zaloguj się by móc komentować

ArGut @tomasz-kurowski 13 lipca 2024 08:09
13 lipca 2024 08:57

Super tekst ...

Pani ArGutowa poprosiła mnie o opracowanie ciasta pizzowo - chlebowego, które nie będzie robiło pików glukozy. I chyba mam sukces ...

Pod Krosnem mam dostęp do 3 młynów -> Frysztak, Iwonicz i Kopytowa. Mąka chlebowa ma "oczko" 720, grahamka 1650-2000 w zależności czy żytnia czy pszenna. Ja używam do wypieków tych grubych mąk i 650 pszennej z LIDL-e, która jak sądzę ma dużo tych substancji co powodują wzrost ciasta. 

Jak to wygląda na wyspach? Jakie są mąki i czy łatwo dostać mąkę orkiszową czy płaskurkę? Mąka pszenna 650 ~ 2-3 PLN, pszenna-żytnia graham 4-6 PLN, orkisz graham 8-10 PLN a płaskurki używam najmniej bo wolę mąkę gryczaną i kukurydzianą ale ostatnio płaciłem 15 PLN. 

Z mąki gryczanej robi się tatarczuch. Mój dziadek robił chleb pszenny w podobie tatarczucha i on był jak piernik -> 2 tygodnie spokojnie nadawał się do jedzenia.

zaloguj się by móc komentować

Tobiasz11 @tomasz-kurowski
13 lipca 2024 09:53

Bardzo dobry wpis!

Oczywiscie znam fatalne brytyjskie pieczywo ( zona czesto piecze nasz chleb), ale nie wiedzialem,ze nie zalezy im na dobrej jakosci pszenicy dla siebie.

Ciekawe jak to jest z innymi rodzajami zboz, tez maja to za przeproszeniem w d..ie?

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @ArGut 13 lipca 2024 08:57
13 lipca 2024 14:55

Dziękuję. Z dostępnością i różnorodnością mąki jest tu dość dobrze, ale cokolwiek bardziej egzotycznego niż wspomniana przeze mnie mąką pszeniczna z Kanady do dostania w supermarkecie to jednak produkt raczej hobbystyczny. Mąkę orkiszową widziałem np. w Waitrose, czyli takim supermarkecie dla wybredniejszych, ale poza tym można dostać różne cuda w specjalistycznych sklepach lub online. Zabawnie było na początku pandemii, kiedy z "łańcucha dostaw" wypadły bardziej opakowania niż sama mąka i była ona do kupienia jedynie w worach po kilkanaście-kilkadziesiąt kilo, albo pakowaną na miejscu do woreczków, w których normalnie sprzedawano by jakieś supermarketowe croissanty.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Tobiasz11 13 lipca 2024 09:53
13 lipca 2024 15:14

Dziękuję! Z tą jakością jest trochę tak, że to jest specjalizacja, bo białko pochodzi ostatecznie z intensywnie stosowanych nawozów azotowych. Producent stoi w zasadzie nad wyborem, czy tym dość drogim zasobem bardziej bogato obdzielić mniejszą ilość zboża (niska wydajność, wysoka jakość) czy mniej bogato większą ilość (wysoka wydajność, niska jakość). Wybór jest ograniczony dostępnością odmian i lokalnymi warunkami, na czym skupiłem się w tym tekście, ale ta odwrotna zależność między wydajnością a jakością częściowo wynika z czysto obiektywnych mechanizmów. To znaczy: nawet nie tyle mają jakość w d..., co konkretnie dążą do niskiej jakości, bo związane to jest z podwyższaniem wydajności. Przy tym "jakość" definiuję tu dość tendencyjnie, jako zdatność do pieczenia chleba, a można to definiować różnie w zależności od zastosowania.

Podobne kalkulacje dotyczą innych zbóż i ogólniej roślin uprawnych. To, co wartościowe dla hobbysty czy "tradycyjnej" wersji produktu, niekoniecznie istotne jest dla producenta i ogólnie "łańcucha dostaw". Na przykład dla pomidorów, o których wcześniej pisałem, istotniejszą (dla producenta łańcucha dostaw) cechą od smaku może być wygląd i zdolność do dobrego przetrwania transportu i stania na półce.

zaloguj się by móc komentować

Tobiasz11 @tomasz-kurowski
13 lipca 2024 16:19

Czyli jest tak jak z ich pączkami, ładne z wierzchu ale nie do przelknięcia dla  łasucha z europy wschodniej.

Przynajmniej piwo i whisky mają dobre:)

 

 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Tobiasz11 13 lipca 2024 16:19
13 lipca 2024 18:21

Smażę czasem na seminaria polskie pączki, jak od babci. Cieszą się wielką popularnością :)

zaloguj się by móc komentować

chlor @tomasz-kurowski
13 lipca 2024 19:46

Dzięki, uzyskałem sporo ciekawej i pożytecznej wiedzy.

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @tomasz-kurowski 13 lipca 2024 08:09
13 lipca 2024 20:43

Skoro padła liczba pięć wątków, to już się cieszę na osobne notki.

Dziękuję !

 

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @tomasz-kurowski
13 lipca 2024 22:43

Wielki plus za notkę!

Jedna z moich charcic topiła się w bagnie. Uratował ją mój kolega, bo to były jego bagna i znał okoliczności. Mnie zupełnie sparaliżowało... Przy następnej wizycie chciałam koledze podziękować. Bukietu róż w zasadzie nie wypadało Michałowi wręczyć, bo to był mąż mojej przyjaciółki i mój wiekowy rówieśnik. Zatem upiekłam mu wspaniały chleb pszenno-żytni, na zakwasie i kefirze, w wieloma ziarnami różnistymi. Wręczyłam mu nieomal na kolanach z wdzięczności za uratowanie charcicy. 

Chleb to doskonały i ważny prezent.

 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @tomasz-kurowski
14 lipca 2024 07:23

Soją teraz poprawiają wszystko. Zwłaszcza wędliny. Wszędziecw składzie jest info - "białko sojowe" albo "produkt może zawierać soję", że niby dla tych, co są uczuleni ma soję.

Odnoszę wrażenie, że wszystkoe "patenty"  spożywczego przemysłu brytyjskiego są żywcrm przeniesione na Ukrainę i stąd tutaj mało, co mi smakuje. Tu girmy z Anglii kontrolują rynek przetwórstwa spożywczego. Na szczęście zauważyłem symptomy poprawy, tj. wojny, przejaeiającej się w pojawieniu się pierwszych drobnych przetwórców spożywcxych, którzy oferują już produkty smakowo lepsze. Myślę, że stoja za tym koncerny smerykańskie, które zwyczajnie chcą zabrać Anglikom część ich monopolistycznej pozycji. Ja się z tego cieszę, bo angielskie jedzenie jest okropne.

Z notki widać, jak skrajnie merkantylnie są nastawione angielskie koła przemysłowa. Furda ze smacxną żywnością! Robimy tylko to, co jest najtańsze. I to samo widzę na Ukrainie. Przy czym marże są śrubowane w kosmos.

zaloguj się by móc komentować

m8 @tomasz-kurowski
14 lipca 2024 09:19

Fajny tekst. Pytanie może off-top: pszenny czy pszeniczny?

zaloguj się by móc komentować

chlor @m8 14 lipca 2024 09:19
14 lipca 2024 10:28

Pszeniczne jest coś zrobione z całych ziaren, czyli np piwo pszeniczne. Wyroby wykonane z mąki są pszenne (chleb pszenny, zakwas pszenny,itp).

 

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @chlor 13 lipca 2024 19:46
14 lipca 2024 13:22

Nie wiem jak z pożytecznością, ale to ciekawy temat.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @MarekBielany 13 lipca 2024 20:43
14 lipca 2024 13:22

Będę po trochu publikował. Wycięte fragmenty wymagają odrobiny własnej redakcji!

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @KOSSOBOR 13 lipca 2024 22:43
14 lipca 2024 13:24

Piękny gest. Piekarzy widać na Szkole Nawigatorów nie brakuje. Ja z reguły trochę oszukuje, jeśli chodzi o pieczywo prezentowe. Idę w słodkie i piekę chałkę.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @OjciecDyrektor 14 lipca 2024 07:23
14 lipca 2024 13:30

Soja to najtańsze z łatwo dostępnych na światowym rynku źródeł białka, a białko to najdroższy z makroelementów. O tym był jeden z wykrojonych wątków i będzie jeden z dodatkowych tekstów.

Co do kół przemysłowych to prawda, ale wydaje mi się, że takie próby minimalizacji kosztów są powszechne nie tylko w UK. Sprawa rozbija się o to, do czego uda się przekonać i przyzwyczaić konsumenta, a mieszkańców Wysp wcześnie przyzwyczajono najpierw do chleba przemysłowego, a dalej do marnej jego jakości. Dziś finał mistrzostw Europy, więc dałbym tu cytat z Kazimierza Górskiego, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala... co oczywiście pozycjonuje producenta i konsumenta jako przeciwników.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @m8 14 lipca 2024 09:19
14 lipca 2024 13:32

Dziękuję. Kolega Chlor chyba odpowiedział właściwie.

Sam, pisząc tekst, wahałem się między słowami "piekarski" a "piekarniczy". To ostatnie brzmi dla mnie bardziej przemysłowo i w paru miejscach pasowałoby do tematu, ale pozostałem przy krótszym i ładniejszym słowie zamiast jakoś po swojemu (bo słownik tego nie sugerował) to rozróżniać.

zaloguj się by móc komentować

Paris @tomasz-kurowski 14 lipca 2024 13:30
14 lipca 2024 18:48

Ano  wlasnie,...

...  dzisiejsza  soja  jest  najtansza  i  juz  chyba  w  100%  calkowicie  zmodyfikowana  !!!

 

I  kolko  sie  zamyka,  ze  ci  wielcy  ,,prodOcEci,,  faszeruja  nas  tylko  CHLAMEM  zywnosciowym,  z  ktorego  wynika  potem  dla  nas  cala  masa  problemow  zdrowotnych,  a  my  w  wiekszosci  wchodzimy  w  ten  SYF  jak  w  maslo,...  czyli  SAMI  SIE  DEPOPULUJEMY,  a  przeciez  DOBRA  MAKA  to  podstawa  naszej  diety.

Od  lat,  a  wlasciwie  od  zawsze  cenilam  sobie  zywnosc  nieprzetworzona,  NATURALNA...  i  ze  wszystkich  sil  postaram  sie  tego  trzymac  -  bo  to  samo  ZDROWIE  jest.

 

Dziekuje  za  super  wpis...  i  czekam  na  kolejne.

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @tomasz-kurowski 14 lipca 2024 13:22
14 lipca 2024 23:13

W kompleksie budynków ulokowanym przy wiejskim parku znajduje się dziś dom spokojnej starości, ale do 1996 mieściło się tam centrum badawcze, którego osiągnięcia, szczególnie te z lat sześćdziesiątych, do dziś kładą się cieniem na brytyjskie, a nawet światowe piekarstwo.

 

Przepraszam, ale pozwoliłem sobie wyciąć i wkleić.

 

P.S.

jak mój pan wysłał mnie do Chin, to podczas kolacji podano surowego ziemniaka i ostrzegano, żeby nie jeść odrazu, ale pogotować ...

:)

taki tam kartofel salad.

 

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @tomasz-kurowski
18 lipca 2024 14:41

Pochwalę się moją produkcją. Ciasto ... na ... pizze, paluszki z kabansami lub bułeczki z "wkładką" mięsną ...

Pizza i ciasto ...A używam generalnie takich mąk ...

Mąki ...

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Paris 14 lipca 2024 18:48
20 lipca 2024 08:21

Dziękuje za komentarz!

Dla mnie ciekawe jest to, że z tego, co czytam francuski klimat i uprawy pszenicy są podobne do brytyjskich i teoretycznie opisane przeze mnie mechanizmy mogłyby funkcjonować i tam, ale Francuzi chyba bardziej szanują pieczywo i nie dali sobie wmówić tego przemysłowego chleba na taką skalę.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @ArGut 18 lipca 2024 14:41
20 lipca 2024 08:26

Super! Tu moja brioszka udająca chałkę (lub vice versa):

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować